top of page
  • ZdjÄ™cie autoraMarek Magiera

ZÅ‚oto do kolekcji

2023-07-24

 

Po raz drugi w historii, ale po raz pierwszy przed własną publicznością – reprezentacja Polski siatkarzy wygrała wielki finał Ligi Narodów w Gdańsku. W decydującym meczu biało-czerwoni pokonali ekipę Stanów Zjednoczonych. Gdańsk ponownie okazał się szczęśliwym miejscem dla polskich siatkarzy, a cały przedłużony weekend nad polskim morzem udał się znakomicie.

 

Na początku trochę liczb - reprezentacja Polski siatkarzy rozegrała w Lidze światowej i w Lidze Narodów 345 spotkań. 262 w Lidze Światowej i 83 w Lidze Narodów. Bilans tych spotkań, to 226 wygranych (143 w LŚ i 54 w LN) i 148 przegrane (119 w LŚ i 29 w LN). Pierwszy mecz Ligi Światowej nasza kadra rozegrała w Lipiecku z Rosją wygrywając 3:2 – było to 14 maja 1998 roku. Pierwsze zwycięstwo w rozgrywkach Polacy odnieśli podczas turnieju w Bułgarii pokonując 8 lipca 2012 roku w finale w Sofii reprezentację USA 3:0. Wczoraj zrobili to po raz drugi. Nasz medalowy dorobek w rozgrywkach Ligi Światowej i Ligi Narodów to sześć medali – dwa złote, jeden srebrny i trzy brązowe.

Dzisiaj cieszymy się ze zwycięstwa, a kto oprócz Grzegorza Kułagi i kilku innych osób pamięta - ja pamiętam, ha ha - jak było ćwierć wieku temu? 

Na początku była obawa. Głównie o wynik sportowy, bo nie ma co ukrywać, choć złoci juniorzy trenera Mazura porywali się na wielkie rzeczy w swoich kategoriach wiekowych, to tutaj jednak przyszło im się mierzyć z prawdziwą elitą. Włochy, Rosja, Brazylia, Kuba były potęgami, które między sobą rozstrzygały praktycznie wszystkie imprezy. No i my mieliśmy z nimi wtedy grać. I graliśmy, przy okazji budując background widowiska, który do dziś – mimo wielu innowacji – stanowi absolutny wzorzec dla wszystkich federacji zrzeszonych w FIVB. Dziś to już wiemy. Nowe pokolenia Polaków, którzy złote lata siedemdziesiąte naszej siatkówki znały jedynie z opowieści rodziców, albo dziadków, pokochały siatkówkę właśnie dzięki Lidze Światowej. Do tego stopnia, że hale wypełniały się do ostatniego miejsca nie tylko podczas meczów, ale także treningów siatkarzy. Doświadczyli tego między innymi Kubańczycy, którzy podczas Finał Eight rozegranego w katowickim Spodku w 2001 roku swoją bazę przygotowawczą mieli w Kędzierzynie Koźlu. Od pierwszego do ostatniego dnia ich pobytu w tym mieście na zajęciach treningowych towarzyszył im komplet publiczności na widowni.


Widowiska organizowane przy okazji meczów Ligi Światowej szybko zyskały uznanie na całym świecie. Z czasem zyskała je także nasza reprezentacja, która krok po kroku wchodziła do światowej czołówki. Nie ma się co czarować, ale gdyby nie 1998 rok i wylany wtedy solidny fundament pod rozwój całej dyscypliny, to dziś pewnie nie bylibyśmy w tym miejscu w którym jesteśmy, a po drodze pewnie nie byłoby tych wszystkich wywalczonych medali z dwoma mistrzostwami i dwoma wicemistrzostwami świata na czele. Dla wielu młodych chłopców, dziewcząt zresztą też, kołem zamachowym które zadecydowało o tym, że zainteresowali się siatkówką i zaczęli uprawiać ten sport były mecze naszej reprezentacji właśnie w Lidze Światowej.


Przez kilka dobrych lat, zaczynając od 1998 roku, Liga Światowa (dzisiaj oczywiście już Liga Narodów) była najważniejszym wydarzeniem dla siatkarskich kibiców w Polsce. Była też wyzwaniem dla trenerów i zawodników, bo dla nich to też była jedna z niewielu okazji, aby zmierzyć się w bezpośrednim starciu z drużynami z topu. Dziś sami do tego topu należymy i Ligę Narodów możemy potraktować jako etap przygotowań do mistrzowskich imprez. Jedno się nie zmienia. Atmosfera, kapitalna publiczność, chęć wygrywania i radość ze zdobywanych trofeów.

Marek Magiera

bottom of page