top of page

kulaga-magiera

k r e u j e m y   s p o r t o w e   e m o c j e

Witaj Heynen

Zdjęcie autora: Marek MagieraMarek Magiera

2018-02-12


Tytuł dzisiejszej pisanki zapożyczyłem z Facebooka, z profilu Memoriału Huberta Jerzego Wagnera. No ale nie może być inaczej, wszak to właśnie Vital Heynen przejmuje ster i będzie prowadził reprezentację Polski siatkarzy. No to "Witaj Heynen", gratulacje, powodzenia i... do roboty.


Tydzień temu obiecałem, że po wyborze nowego trenera w Krótkiej Piłce będzie trochę więcej na ten temat. No to proszę bardzo. Czy to dobry wybór, czas pokaże, bo w tych wszystkich wyborach nie ma żadnej reguły, albo raczej prawidłowości. Kiedy wydawało się, że Fefe de Giorgi daje niemal stuprocentowe gwarancje dobrego wyniku, nic z tego nie wyszło. Stephane Antiga, który nie dawał żadnych gwarancji, został mistrzem świata. Ot logika, co?

Z całej trójki kandydatów Belg na pewno był najbardziej doświadczony jeśli chodzi o siatkówkę reprezentacyjną. Oczywiście chodzi o doświadczenie trenerskie, bo jeśli chodzi o doświadczenie globalne, to 450 występów Piotra Gruszki w reprezentacji z pewnością stanowi ogromny kapitał, tyle tylko, że - jak mówi sam Piotr - doświadczenie zawodnicze, a doświadczenie trenerskie, to dwa różne światy. Tak gdzieś po środku, między Vitalem i Piotrem, śmiało można zestawić Andrzeja Kowala. Jakby na to nie patrzeć w klubowej gablocie Resovii parę pucharów stoi, medale też pięknie świecą i to nie tylko te wywalczone na krajowym podwórku. No i jest jeszcze czwarte miejsce wywalczone na Igrzyskach Europejskich w Baku, gdzie jak równy z równym ówczesna kadra B prowadzona przez trenera Kowala walczyła z piekielnie silnymi reprezentacjami Bułgarii i Rosji. A cały turniej, po zwycięstwie 3:1 nad Bułgarią w finale wygrała pierwsza reprezentacja Niemiec prowadzona przez... Heynena.

Vitala Heynena doskonale pamiętam jeszcze z czasów jego gry, facet jest raptem cztery lata starszy ode mnie, pamiętam oczywiście też jak zaczynał swoją trenerską karierę. Pamiętam, kiedy przyjechał z Noliko Maaseik do Częstochowy na mecz z AZS -em i na godzinę przed pierwszym gwizdkiem zgłosił protest dotyczący hali, że jest nieregulaminowa, bo z jednej strony od bocznej linii do band reklamowych jest za mało miejsca. Brakowało chyba... pięciu centymetrów. Co ciekawe, ani na rozruchu, ani na oficjalnym treningu w ogóle mu to nie przeszkadzało.

Pamiętam go też z Memoriału Wagnera w Zielonej Górze, kiedy nie pojechał ze swoim zespołem do hotelu (reprezentacją Niemiec), bo postanowił przeprowadzić trening z... młodymi adeptkami siatkówki, które w wolnej od meczów chwili (podczas turnieju podawały piłki) chciały poodbijać na boisku. Najpierw zobaczył, że z techniką odbicia u kilku dziewczynek jest coś nie tak, więc przeprowadził zajęcia z doskonalenia odbicia piłki różnymi technikami. 

Z Heynenem kilka razy widziałem się też, nazwijmy to, w mniej oficjalnych sytuacjach. O siatkówce mógłby rozmawiać godzinami, praktycznie bez przerwy. Do tego ta niepodrabialna mimika twarzy, gesty, umiejętność zainteresowania opinii publicznej swoją osobą. Dużo tego wszystkiego i przy okazji rzucającego się w oczy, bo połączonego z jakąś taką, nazwijmy to, nadpobudliwością i dużą dawką emocji. Na ile naturalnych, a na ile "wyćwiczonych" - to już tajemnica trenera. Sposób prowadzenia zajęć też często wymyka się z pewnych konwencji, można o tym poczytać w wielu publikacjach, które ukazały się w ubiegłym tygodniu. Mam nieodparte wrażenie, że gdyby którykolwiek z Polaków tak się zachowywał, miał taki sposób bycia i mówił o niektórych rzeczach, tak jak mówi Belg, to większość powiedziałaby, że to jakiś "wariat", albo w najlepszym wypadku ktoś nie do końca normalny. Ale że to Belg, to OK, może być, fajny jest. 

Na koniec i tak warto pamiętać o jednym. Ktoś mądry kiedyś powiedział, że jedynym i najlepszym adwokatem trenera jest wynik. I tego się trzymajmy. Jak będziemy wygrywać, to Heynen na treningach może kazać swoim zawodnikom wąchać kwiatki (zapytajcie reprezentantów Niemiec, czy je wąchali, he he), albo trafiać piłką w cukierki, albo zabawiać się w... biuro matrymonialne.

No nic. Nie ma co. Po prostu, powodzenia Vital! Trzymam kciuki, bo czas nie jest łatwy.

Na koniec słowo o Igrzyskach w Pjongczangu i o naszych skoczkach. Słońce jeszcze dla nas zaświeci! W sobotę i w poniedziałek - zobaczycie.


Marek Magiera


Comments


Prezentacja Sportu 

Prowadzenie imprez sportowych 

Oprawa Art i Animacja Publiczności

  • Biały Facebook Ikona
  • YouTube - Biały Krąg
  • Whatsapp

Impresariat Grzegorz Kułaga

phone: +48 508 38 18 28

kontakt@kulaga-magiera.pl

Nasza strona wykorzystuje pliki coockies, informacje na ten temat znajdziesz w naszej polityce Cookies.

bottom of page