top of page
  • Zdjęcie autoraMarek Magiera

Warszawa i finałowy Gdańsk

2020-08-04


Nie zamierzam wcale ukrywać, że kiedy pojawił się pomysł rozegrania siatkarskiej letniej ligi w formule rywalizacji czteroosobowych zespołów na piasku, byłem do niego nastawiony bardzo sceptycznie. Dzisiaj, praktycznie w przeddzień finałowej rozgrywki w Gdańsku - po turniejach eliminacyjnych w Krakowie i Warszawie - nie wyobrażam sobie, aby te rozgrywki nie znalazły swojego miejsca w kalendarzu. 


Powodów takiego stanu rzeczy jest kilka, ale o nich szerzej napiszę po finale. Ten zapowiada się przednio, szczególnie jeśli chodzi o rywalizację panów, bo choć wszyscy mówili, że to tylko zabawa, to jednak w czasie gry potrafili sobie skoczyć do gardeł. A Andrea Anastasi, w swoim stylu, nie zostawił na jednym z sędziów suchej nitki, ha ha, po decyzji która mu się bardzo nie spodobała.

Na koniec słówko o jubileuszu, który miał miejsce w ubiegłym tygodniu i dacie, którą każdy kibic siatkówki w Polsce powinien znać.

30 lipca 1976 roku drużyna w składzie: Zbigniew Lubiejewski, Bronisław Bebel, Lech Lasko, Włodzimierz Stefański, Edward Skorek, Ryszard Bosek, Tomasz Wójtowicz, Wiesław Gawłowski, Mirosław Rybaczewski, Zbigniew Zarzycki, Marek Karbarz, Włodzimierz Sadalski - po zwycięstwie ze Związkiem Radzieckim 3:2 odebrała złote medale olimpijskie, co jest historycznym i - na razie - niepowtórzonym osiągnięciem.

Miejmy nadzieję, że za rok, mniej więcej o tej samej porze, do annałów polskiej siatkówki zapiszą się nazwiska kolejnych dwunastu siatkarzy, którzy spełnią swoje marzenia o olimpijskim medalu, a konkretnie o złotym medalu olimpijskim. Vital Heynen trochę przypomina Wagnera. Chodzi oczywiście o podejście do rywalizacji i ustalenie pryncypiów. Przecież już po gdańskich kwalifikacjach olimpijskich w ubiegłym roku coś tam przebąkiwał, że liczy się tylko złoto.

Marek Magiera





bottom of page