top of page
Zdjęcie autoraMarek Magiera

W porządku...

2012-07-30


Od czego by tu zacząć? Powinienem od… sprzątania garażu, bo tak pod koniec pierwszego seta meczu Polska – Włochy nieopatrznie obiecałem sobie (i nie tylko sobie), że jak wygramy ten mecz, to wreszcie zrobię w nim porządek. No i dzisiaj nie mam wyjścia, wiem gdzie spędzę całe popołudnie. Zresztą, może to i dobrze, bo cały weekend przesiedziałem przed telewizorem i już zaczęło mnie nudzić to ciągłe „niestety, niestety, niestety” przy okazji występów większości naszych olimpijczyków. Miał być worek medali, a na razie jest jak jest. Mamy jedno srebro, za które wielkie brawa dla Sylwii Bogackiej.

Dotychczasowymi występami naszych reprezentantów zbytnio zdziwiony nie jestem, bo od dawna mam wyrobioną opinię na temat stanu polskiego sportu i jego traktowania przez wszystkich, począwszy od nauczycieli klas 1-3 w szkołach podstawowych, poprzez rodziców, a skończywszy na władzach naszego kraju. Dzisiaj nie będę rozwijał tego tematu, ale z przyjemnością do niego wrócę, zaraz po Igrzyskach. Na razie bardzo się cieszę, że siatkarze którym kibicuję z całych sił, rozpoczęli rywalizację od wygranej. Zwycięstwo cieszy, ale jeszcze bardziej styl w jakim zostało odniesione.

Każdy pewnie oglądał mecz Polska – Włochy, więc nie ma sensu przypominać tego, co działo się na boisku. Nikomu nie muszę tłumaczyć, jak ważny jest pierwszy mecz turnieju. A nam się trafił mecz wymarzony, bo z zespołem, który nigdy jakoś specjalnie nam nie leżał i z którym mamy swoje wewnętrzne porachunki. Mecz idealny do tego, aby zademonstrować rywalom, wszystkim bez wyjątku, swoją siłę. I to się udało, mimo tego – ja przynajmniej odnoszę takie wrażenie – nie zagraliśmy w tym meczu wszystkiego, co grać możemy.

Nie chciałbym za daleko wybiegać w przyszłość, bo na razie nie jesteśmy nawet w połowie drogi, ale coś mam wrażenie, że na tych Igrzyskach jeszcze z Włochami raz zagramy. Nie będę też pompował balonika, bo sami zawodnicy napompowali go wystarczająco dobrze swoimi ostatnimi występami, a przede wszystkim wynikami. Przed nami drugi mecz turnieju z Bułgarią. Liczę w nim na potwierdzenie znakomitej dyspozycji i jeszcze lepszą grę, niż w spotkaniu przeciwko Italii.

Na koniec (bo garaż czeka) jeszcze tylko słówko o strojach w jakich występują w Londynie nasi siatkarze, bo na wielu forach rozgorzała ciekawa dyskusja na ten temat. Mnie osobiście te stroje coś przypominają, jeszcze tylko gdyby zamiast flagi miały orzełka, to byłby to prawdziwy „cud miód”, a dla mnie przy okazji wspaniała podróż w dziecięce wspomnienia, kiedy praktycznie nic nie rozumiejąc, z wypiekami na twarzy, słuchałem opowiadań mojego ojca o takiej jednej drużynie, która zadziwiła sportowy świat. Dodam tylko, że kilkanaście lat później, przy wielkim zdziwieniu taty, poznałem wszystkich zawodników tej drużyny, a ze zdecydowaną większością siatkarzy z tamtych lat jestem „po imieniu”. Dziś chciałbym, aby mój syn przeżył coś podobnego. Nie chodzi o to, żeby strzelał do Winiara, Igły i paru innych „na Ty”, bo i tak to robi. Chciałbym, aby miał podobne wspomnienia do moich, i aby swoim dzieciom mógł opowiadać historie o drużynie, która też zadziwiła świat. Ja do tej pory takiej okazji nie miałem, chociaż nie, przy okazji EURO opowiadałem mu o Bońku, Lacie, Smolarku, Matysiku, Młynarczyku i pamiętnym dla mnie Espana’ 82, ale to temat na inną bajkę. Wracając do koszulek… Bardzo mi się podobają. A pochwalę się wam… Jedną taką będę miał w swojej kolekcji i będzie to koszulka najlepszego zawodnika turnieju w Londynie. Zgadnijcie kogo? :)

Marek Magiera

Comments


bottom of page