top of page
  • Zdjęcie autoraMarek Magiera

Szybka jazda

2013-11-04


Czasami tak bywa. Człowiek wsiada w samochód, jedzie przez pół Polski prawie sześć godzin, aby obejrzeć mecz, który trwa niewiele ponad godzinę, po czym znów wsiada w samochód i wraca sześć godzin do domu. Takie życie. Ale przyjemne, nie narzekam.


Taka sytuacja przytrafiła mi się w ubiegłym tygodniu, kiedy po wypełnieniu codziennych obowiązków pojechałem do Sopotu na mecz Atomu z belgijskim Gent. I znów powróciło pytanie o sens rozgrywania niektórych spotkań w Lidze Mistrzyń, w Lidze Mistrzów, czy innych europejskich pucharach. Coś na ten temat mogłyby też powiedzieć dziewczyny z Muszyny, które gościły u siebie izraelską Hajfę i zabawiły się z nią w przysłowiową godzinę z prysznicem.

Główny komisarz ligi, przed laty międzynarodowy sędzia, Cezary Matusiak miał w swojej karierze jeszcze ciekawszą przygodę. Został wyznaczony jako drugi sędzia do prowadzenia meczu Urałoczki Jekaterinburg z mistrzem Rumunii – Dinamem Bukareszt. Podróż do Jekaterinburga zajęła panu Czarkowi ponad 40 godzin, a sam mecz trwał dokładnie… 35 minut. Wygrała Urałoczka, a sędzia Matusiak nie użył w tym meczu gwizdka, bo trener Dinama nie poprosił o ani jeden czas i nie dokonał w drużynie ani jednej zmiany.

Dobrze, chwilę o poważnych sprawach.

Polecam zajrzeć do wywiadu z Łukaszem Kadziewiczem dla Przeglądu Sportowego, który w sieci znalazł się w sobotę wczesnym rankiem. Akurat tak się składa, że miałem okazję parę razy w życiu z „Kadziem” pogadać, w różnych miejscach i w różnych sytuacjach, w towarzystwie różnych ludzi, ale także sam na sam. Dzisiaj napiszę tylko tyle – fajnie, że ktoś taki jak Łukasz jest. I fajnie byłoby, aby siatkarzy, czy generalnie sportowców potrafiących mówić w taki sposób jak „Kadziu” było więcej.

W nocy z soboty na niedzielę dotarła do nas smutna wiadomość. Zmarł Gerard Cieślik, piłkarz wybitny, reprezentant Polski, legenda Ruchu Chorzów. Osobiście nigdy nie poznałem pana Gerarda, ale raz miałem przyjemność zobaczyć jakim szacunkiem cieszył się wśród kibiców Niebieskich. To było podczas meczu Ruchu z Polonią Bytom, kiedy obydwa zespoły rywalizowały ze sobą na zapleczu ekstraklasy, parę lat temu. Byłem na tym spotkaniu, bo w Ruchu grał mój kolega Tomasz Sokołowski, a mecz rozgrywany był w przeddzień meczu Ligi Światowej, więc korzystając z okazji wybrałem się na Cichą. Z Katowic to niecałe 10 minut. Pięć minut po pierwszym gwizdku sędziego, nagle wszyscy wstali na trybunie pod dachem i zaczęli bić brawo. Nie wiedziałem o co chodzi, więc zapytałem siedzącego obok kibica, co się stało? Usłyszałem takie zdanie: - Jak to, o co? Gerard przyszedł!

Pamiętajmy…


Marek Magiera

bottom of page