top of page
  • Zdjęcie autoraMarek Magiera

Siedem lat temu

2013-12-02


Budzik zadzwonił tak jak zawsze przez ostatni miesiąc –kwadrans przed trzecią rano. Szybka toaleta, małe espresso i… do roboty. W newsroomie ruch jak nigdy. Pierwszy przyjechał Tadeusz Sąsara – były prezes PZPS-u, po nim Tomasz Wójtowicz, Ryszard Bosek, Stanisław Gościniak, Ireneusz Mazur i Damian Dacewicz. Przyjechali dziennikarze z Przeglądu Sportowego, którzy robili specjalną relację do poniedziałkowej gazety, byli też ludzie z różnych rozgłośni radiowych…

Najpierw było trochę wspomnień i anegdot, później teraźniejszość, wszyscy w znakomitych humorach mimo dość wczesnej pory. No i wreszcie mecz, który jeszcze dobrze się nie zaczął, a już się… skończył. 0:3. Takie prawdziwe 0:3 w przysłowiową godzinę z prysznicem. Ale nikt się nie smucił, nikt nie szukał problemów – wszyscy byli szczęśliwi. Polscy siatkarze zostali wicemistrzami świata w siatkówce. To wszystko działo się dokładnie siedem lat temu w Japonii.

Siedem lat, to sporo czasu. Ja z tych mistrzostw pamiętam wszystko tak dobrze, jakby to działo się najpóźniej wczoraj. Mecz z Rosją, czy półfinał z Bułgarią – jestem w stanie odtworzyć niemal ze stuprocentową dokładnością, co kto mówił podczas oglądania tych spotkań. A dla nas – ludzi, którzy pracowali w Polsacie Sport przy tej imprezie – to był cały rytuał. Dzień w dzień, od 4.00 rano do 17.00, czasami dłużej. To była fantastyczna przygoda, co ważne, przygoda zakończona ogromnym sukcesem, a zwieńczona uroczystą kolacją w… brazylijskiej restauracji w centrum Warszawy, w niedzielę 3 grudnia 2006 roku.

Dzisiaj patrzę na ten medal trochę inaczej niż wtedy. Finałowy mecz z Brazylią obejrzałem w sumie chyba ze dwadzieścia razy i za każdym kolejnym razem utwierdzałem się w przekonaniu, że… Zresztą, to nieistotne. Zostawię to dla siebie, bo tak naprawdę do końca nie wiem, czy w finale zabrakło nam wtedy umiejętności, doświadczenia, czy może bardziej wiary. Gołym okiem było widać, że na pewno zabrakło nam zdrowia, bo gaśliśmy z każdą kolejną akcją, każdą kolejną piłką. Ale to już nie ma żadnego znaczenia. To już historia.

Patrzę na skład z 2006 roku i widzę, że prawie wszyscy jeszcze grają. W zasadzie tylko Sebastian Świderski przeszedł na drugą stronę rzeki i został trenerem. Znak zapytania trzeba postawić przy Piotrku Gruszce, który oficjalnie nie zakończył jeszcze przepięknej kariery, sam jestem ciekawy, czy jeszcze gdzieś pogra…

Pamiętam, że przy okazji jakichś świąt rozmawiałem z ojcem o siatkówce i pamiętam jak rzucił mimochodem, że takiej drużyny jak w 1974 roku, to my długo nie będziemy mieć. Dzisiaj wiem, że powiedział tak, bo to była „jego” reprezentacja. Ja tak samo mogę powiedzieć o chłopakach z drużyny z 2006 roku. Tak, to była i jest „moja” reprezentacja. Nie wiem, może wywalczymy w przyszłym roku mistrzostwo świata, może wygramy Igrzyska Olimpijskie, ostatnio – rok temu – wygraliśmy Ligę Światową, i brawo! Ale takiej drużyny jak w 2006 roku, to my długo nie będziemy mieć…


Marek Magiera

bottom of page