top of page
Zdjęcie autoraMarek Magiera

Serducho!

2012-04-02


To był wyjątkowy sezon dla naszych siatkarskich pucharowiczów. Trzy imprezy, trzy finały, czterech finalistów, trzy srebra i jedno złoto. Nie trzeba być wielkim znawcą tematu, aby dojść do zasadniczego wniosku, że tegoroczne osiągnięcie to ogromny sukces, który będzie bardzo ciężko powtórzyć.

Co ważne, w każdym z finałów nasze zespoły walczyły, aż miło było patrzeć, i oprócz czystych umiejętności zostawiły na boisku coś, co dla kibica powinno być najważniejsze – czyli serducho! Możemy tylko żałować, że w wewnętrznej rywalizacji o Challenge Cup – jeden z naszych AZS-ów – zwyczajnie musiał przegrać. A wszystko dlatego, że siatkówka to jedna z niewielu zespołowych dyscyplin w której po prostu nie ma miejsca na kompromis.

Planowałem się wybrać na finał do Częstochowy, ale niestety obowiązki zatrzymały mnie w Warszawie. Mecz oczywiście obejrzałem, w dodatku nie sam, ale w towarzystwie kolegi, który mniej więcej od 2006 roku stara się mnie przekonać, że prawdziwe emocje są tylko w piłce nożnej. Namówiłem go jednak do przyjścia i wspólnego obejrzenia meczu dwóch AZS-ów, nie sprawdzając jednak, czy bardziej skusiła go chęć pośredniego uczestnictwa w historycznej chwili polskiego volleya, czy też co innego (miałem w tym miejscu napisać, że słodka niespodzianka, ale wcale słodka nie była).

Mojego przyjaciela nie pytałem, której drużynie kibicuje, bo od urodzenia mieszka w Warszawie, on mnie też o to nie pytał, bo i nie było takiej potrzeby. Dyskusje o wyższości emocji towarzyszących oglądaniu piłki nożnej nad siatkówką skończyły się szybko, bo już po pierwszej połowie trwającego meczu T-Mobile Ekstraklasy Widzew Łódź – Ruch Chorzów.  Wtedy przełączyliśmy się z Polsatu Sport Extra na Polsat Sport. 45 minut w wykonaniu naszych ligowych piłkarzy dłużyło się niemiłosiernie. Trzy godziny walki siatkarzy minęły w mgnieniu oka.

No i tych emocji też było więcej. Dużo, duuuużo więcej. Przeglądając internetowe opinie fanów obu drużyn można zauważyć, że mimo iż od spotkania minęły już ponad dwie doby, te emocje wcale nie zmalały, a wręcz przeciwnie. Oberwało się sędziemu za skandaliczny błąd (oj, oberwało się, nawet nie wiedziałem, że w języku polskim można dopuścić się takich konstrukcji słownych), ale… taki to urok tego sportu, o czym zresztą pisałem w pofinałowych reminiscencjach dotyczących Final Four Ligi Mistrzów.  Tutaj powtórzę tylko jedno zdanie, że jedna jedyna akcja meczu – całkiem niesłusznie – przesłoniła nam wszystko to, co oglądaliśmy. A przyznać trzeba, że obydwa zespoły stanęły na wysokości zadania i dały z siebie dosłownie wszystko.

Ostatecznie wygrał zespół z Częstochowy, który piękną klamrą spiął swoje dwudziestokilkuletnie, nieprzerwane występy na europejskich boiskach. Osobiście mam nadzieję, znając częstochowskie realia i sytuacje w klubie, że teraz kibice AZS-u nie będą musieli czekać przez najbliższych dwadzieścia kilka lat na ponowny udział drużyny w rozgrywkach o europejskie puchary. wierzę, albo może chciałbym wierzyć, że wreszcie, po tym sukcesie, w magistracie, ktoś pójdzie po rozum do głowy i zda sobie sprawę z faktu, że AZS Częstochowa, to jedna z najpiękniejszych wizytówek promujących miasto w Europie. Dzięki AZS-owi, niektórzy mają okazję się dowiedzieć, że Częstochowa to nie tylko Jasna Góra, która i tak przecież promocji nie potrzebuje…

Gratulacje dla zwycięzców i chwała pokonanym! Politechnikę osobiście uważam za wielkiego wygranego rozgrywek o Challenge Cup, i jeszcze raz powtórzę. Po tym wszystkim, co obydwa zespoły pokazały w tych rozgrywkach, a także w samym finale, możemy żałować, że któryś z nich musiał zwyczajnie zająć drugie miejsce.

Gratulacje także dla Resovii, która mocno postawiła się wyżej notowanemu moskiewskiemu Dynamu. Dwa mecze, dwa tie-breaki, heroiczna walka o pozostanie w grze do końca oraz wspomniane na wstępie serducho, to było to, co chcemy oglądać zawsze z udziałem polskich klubów na europejskiej arenie. Zajęcie drugiego miejsca w Pucharze CEV także należy uznać za ogromny sukces.

W cieniu pucharowej rywalizacji naszych klubów Andrea Anastasi ogłosił skład szerokiej kadry na ten rok. Zabrakło w niej miejsca dla Piotra Gruszki. Ale o tym za tydzień. Marek Magiera

Comments


bottom of page