top of page
  • Zdjęcie autoraMarek Magiera

Nadzieja umiera ostatnia

2013-06-24


Cztery mecze, cztery porażki i tylko trzy punkty na koncie. Przed nami sześć spotkań w Lidze Światowej. Do zdobycia jest 18 punktów. Do prowadzących Brazylijczyków i drugich Bułgarów tracimy osiem oczek. Sporo. Teraz gramy cztery mecze przed własną widownią – z Argentyną i z USA. Bułgarzy zmieniają strefę czasową – lecą na dwa mecze do Stanów i na dwa do Brazylii. Niewykluczone zatem, że o awansie do wielkiego finału zadecyduje ostatnia seria spotkań i bezpośrednie starcia Bułgaria – Polska.

Już nawet nie chce mi się pisać, że to wszystko nie tak miało wyglądać, bo to przecież oczywiste. Już pal licho same wyniki, bo mecz, czy mecze można przegrać, taka jest istota sportu i porażkę jako element całej układanki trzeba po prostu zaakceptować. Trudno jednak przejść obok stylu w jakim te porażki zostały poniesione. Jeżeli ktoś założył sobie, że w najwyższej formie powinniśmy być za miesiąc podczas finałowego turnieju w Argentynie to OK, tylko pamiętajmy, że do tego turnieju trzeba jeszcze awansować.

Po pierwszym meczu we Francji w innym miejscu napisałem, że bardziej od wyników naszej drużyny zmartwiły mnie słowa trenera Anastasiego, który bez ogródek przyznał, że zespół nie jest tak mocny jak w ubiegłym roku i że jego podopieczni są w słabej formie, także psychicznej. Tutaj nie trzeba być wielkim znawcą tematu, wystarczy „liznąć” sportu na poziomie półwyczynowym, aby doskonale wiedzieć, że jeżeli organizm pracuje jak należy i jest przygotowany do wysiłku, to z głową nie ma najmniejszego problemu.

Żaden dziennikarz, ani tym bardziej kibic, nie musi się znać na specyfice prowadzenia drużyny, może nie mieć bladego pojęcia na czym polega mikrocykl treningowy, nie musi wiedzieć, co to takiego jednostka treningowa, czy BPS, czyli bezpośrednie przygotowanie startowe. Ma prawo jednak o pewne rzeczy zapytać. I pierwsze pytanie jakie przychodzi mi do głowy brzmi tak: dlaczego jesteśmy bez formy? I jeżeli nie wie tego trener Anastasi, nie wiedzą tego sami zawodnicy, to może przynajmniej wie specjalista od przygotowania fizycznego w sztabie szkoleniowym naszej narodowej drużyny Giovanni Miale?

Nasi siatkarze przy każdej okazji podkreślają, że pracują bardzo ciężko i są świadomi tego, co robią. Ci bardziej doświadczeni, mniej lub bardziej oficjalnie, mówią też, że brakuje im zgrania i pewnego automatyzmu, który kształtuje się tylko i wyłącznie w konkretnym meczowym rytmie. Eksperci dodają, że ten rytm można było wypracować poprzez określoną ilość meczów sparingowych, a tych rozegraliśmy przed spotkaniami z Brazylią raptem dwa.

Dzisiaj po drugiej porażce z Francją można dodać, że niedzielny mecz wyglądał w naszym wykonaniu lepiej niż pierwszy, tylko co z tego, skoro znowu przegraliśmy. Nie wiem, co będzie dalej, nikt tego nie wie, bo sport jest nieprzewidywalny i jeszcze wszystko może się zdarzyć. Na razie jesteśmy, gdzie jesteśmy, ale pamiętajmy też, że mamy sprzymierzeńca w postaci czystej matematyki. Ta nie odbiera nam jeszcze szans na grę w wielkim finale, mogą ją nam odebrać nasi przeciwnicy, albo my sami. Jak to ktoś kiedyś powiedział – nadzieja umiera ostatnia. Co nam pozostaje? Trzeba wierzyć. I tyle.


Marek Magiera


PS. Konkurs, a w zasadzie jego rozwiązanie. Dwanaście odpowiedzi było trafnych. Sorry, że tak późno rozwiązanie, ale liczyłem na to, że może uda mi się załatwić trochę więcej niespodzianek dla wszystkich którzy trafnie odpowiedzieli na pytanie. Losowanie odbyło się w następujący sposób. Na kartce napisałem dwanaście liczb i poprosiłem mojego dziesięcioletniego syna, aby zakreślił jedną, która podoba mu się najbardziej, nie wtajemniczając go, o co chodzi. Zakreślił „dziesiątkę”, która należała do pani Ani, która też otrzymała prywatną wiadomość na swoim FB koncie. Jak pani Ania będzie chciała, to sama się tym pochwali. Gratulacje. A dla wszystkich pozostałych gorące pozdrowienia.


bottom of page