2014-09-29
Minął tydzień. I jak się czujecie moi drodzy, mistrzowie świata!? Do mnie to jeszcze nie dociera. Nie potrafię też opisać radości jaka we mnie siedzi, bo nie znajduję słów, które oddałyby to wszystko, co targa mną od tygodnia.
Mam nadzieję, że ten przeogromny sukces da wszystkim ludziom ze środowiska jeszcze większego kopa do pracy. Marzy mi się też, aby wynik siatkarzy przełożył się na… podejście do sportu naszych dzieci, naszego najmłodszego pokolenia. Żeby młodzież uprawiała sport. Nie musi grać w siatkówkę – niech gra w piłkę nożną, ręczną, w koszykówkę, pływa, jeździ na rowerze. To naprawdę ważne.
O tym wszystkim co działo się na mistrzostwach mógłbym pewnie napisać książkę. Oprócz wspaniałych wspomnień i emocji w mojej pamięci na zawsze pozostaną sytuacje, które wydarzyły się nie tylko na boisku, ale także poza nim. Sytuacje śmieszne, ale także i dramatyczne.
Lista osób, którym chciałbym za te emocje podziękować jest bardzo długa, dlatego też ograniczę się do frazy „wszystkim pięknie dziękuję”, bo nie daj Boże jeszcze kogoś bym pominął, a w żaden sposób nie chciałbym tego zrobić.
Zastanawiałem się jak te mistrzostwa podsumować i postanowiłem stworzyć swój brawurowy alfabet mundialu, może nie dla wszystkich zrozumiały, ale co tam. Oto on:
A jak Argentyna – no wiadomo za co… Tu od razu przypomnę wypowiedź Facundo Conte dla polsatsport.pl – wygraliśmy z USA dla Polski, bo świetnie się tu czujemy, tu jest nasz drugi dom, życzymy polskiej drużynie i polskim kibicom mistrzostwa świata;
B jak Brazylia – jak się człowiek przyzwyczai do wygrywania, to ciężko pogodzić się z porażką, niestety…
C jak Ciarki na ciele – wielokrotnie, a zawsze podczas Mazurka Dąbrowskiego;
D jak Donald Tusk – był na jednym jedynym meczu reprezentacji na mundialu. Pamiętacie na którym?
E jak Emocje – paradoksalnie największe przeżywałem w meczu z Niemcami, czyli w takim, na który powinniśmy przyjechać, szybko wygrać i wyjechać. Przemek Iwańczyk powiedział mi po meczu, że w pewnej chwili byłem blady jak ściana. To prawda. Jeszcze nigdy się tak nie denerwowałem. Mecz z Rosją, czy Brazylią, to był „lajcik”.
F jak Francuzi – kapitalna drużyna, szkoda, że skończyli turniej bez medalu. Bawili się jednak świetnie. Widziałem ich rytualny taniec przed meczem z Niemcami o brąz. Super!
G jak Grozer – zaserwował piłkę z prędkością 131 km na godzinę. Paweł Zatorski przyjął ją w punkt jedną ręką poprawiając fryzurę, drugą pozdrawiając widzów na trybunach J A, i nie rozumiem dlaczego pytał „Igły” (Grozer oczywiście) podczas ceremonii zakończenia, gdzie jest bacardi?;
H jak Honor – niektórym uczestnikom mistrzostw niestety go zabrakło. Szkoda. Myślę, że wiecie o kogo chodzi…
I jak Impreza po medalu – bywały lepsze, ta była najdłuższa J;
J jak Jesteś szalona – założyliśmy się z Jurkiem Mielewskim, że jak Polska wywalczy medal na mundialu, to Jurek odśpiewa w studio Polsatu „Jesteś szalona”. I odśpiewał. Gość. Chórki w wykonaniu Irka i Ryśka skradły mu jednak szoł. Szczególnie chórki Ryśka J;
K jak Kibice – miazga, po prostu.
L jak Lozano – najpierw zdzielił mnie z całej siły w plecy na Narodowym i pewnie bym mu oddał, gdyby nie ten jego… rozbrajający uśmiech. Raul też miał powody do radości, bo na podium stały dwie drużyny z którymi wykonał gigantyczną pracę. W Spodku cieszył się jak dziecko ze zwycięstwa naszej reprezentacji. Imprezę podsumował jednym zdaniem „fantastyczne mistrzostwa”.
Ł jak Łódź – USA, Włochy, Iran, Francja, Brazylia, Rosja… Pamiętacie to jeszcze? J;
M jak MVP – dzięki Mario za wszystko!
N jak Narodowy – na twitterze jeden gość napisał, że siatkarska zaraza opanowała stadion. To prawda. Życzę piłkarskiej elicie, aby na tym stadionie nasza reprezentacja wygrała z kimś poważnym. Najlepiej w październiku z Niemcami.
O jak Organizacja – mistrzostwo. Jestem przekonany, że przez najbliższe 50 lat nikt czegoś takiego nie powtórzy, no chyba, że znowu… my;
P jak Petarda – odpalona 13 razy;
S jak Słitfocie – walnąłem sobie po finale z Fabianem, Wronką, Winiarem, Kubim i Super Mariem. A… I z premierem Piechocińskim J Wszystkie są na twitterze.
Ś jak Świątynia – po prostu Spodek, czyli odlot. Totalny odlot!
T jak Tabletki na gardło – mówili, żebym brał, ale nie brałem. Po każdym meczu leczyłem gardło po swojemu J Domowymi sposobami, o tak to określmy J
U jak Upierdliwy supervisior FIVB – do dzisiaj w to nie wierzę, ale normalnie tym razem takiego nie było…
W jak Winiar – kapitanie mój kapitanie!
Z jak Zonzon – w życiu nie widziałem takiej muskulatury u siatkarza.
Suplement do alfabetu: No i na koniec mój ulubiony temat, czyli doping na reprezentacji. Przyznam szczerze, że byłem zdumiony, że w gazetach nic krytycznego na ten temat się nie ukazało, ani w poniedziałek, ani we wtorek. Ukazało się w środę piórem kolesia, który był chyba – tak wnioskuję – pierwszy raz na meczu. Tezę, którą wysnuł przemilczę, mam nadzieję, że jak postawił ostatnią kropkę w tekście, to chociaż na chwilę poczuł się lepiej, albo przynajmniej był z siebie zadowolony.
Marek Magiera
PS. Wczoraj do kolekcji polskiego sportu złoto dołożył Michał Kwiatkowski, który został mistrzem świata w kolarstwie. Kolejny fantastyczny polski sportowiec i niebywale skromny młody człowiek. Brawo! Duma znowu mnie rozpiera, że jestem Polakiem…
Comments