2018-09-17
No to po tygodniu oczekiwania wreszcie rozpoczyna się dla nas siatkarski mundial. Startujemy do niego z trzema zwycięstwami i z kompletem punktów. Ale to już nieważne. Najważniejsze są teraz dwa mecze, ten dzisiejszy z Iranem i ten jutrzejszy z Bułgarią. To taki nasz „musik”. Jeśli się chcemy liczyć w walce o medale, to musimy te mecze wygrać. Żeby niepotrzebnie nie przedłużać napiszę jedynie, że jak najbardziej jesteśmy w stanie to zrobić. Kropka.
W pierwszym tygodniu mistrzostw trafiła nam się jedna prawdziwa perełka, mecz Francja - Brazylia. Miałem ogromną przyjemność komentować ten mecz w Polsacie Sport wspólnie z Damianem Dacewiczem. To był jakiś kosmos. Już dawno nie miałem takiego poczucia niedosytu, że widowisko jakie stworzyli siatkarze obu drużyn skończyło się... tak szybko. Po dwóch godzinach i prawie czterdziestu minutach! Wygrali Brazylijczycy 3:2, ale nie o to chodzi. Obie ekipy pokazały jakość i intensywność gry, którą doświadcza się naprawdę bardzo rzadko. Czytanie przeciwnika, rozmach w wyprowadzaniu akcji, szczególnie w kontrataku, taktyczne szachy, improwizacja i przede wszystkim obrona. No miód malina po prostu. Genialnie się to oglądało. Na tym tle nasza dotychczasowa gra wyglądała nijak, ale zgadzam się z trenerem Heynenem, że w takim turnieju jak mistrzostwa świata liczą się tylko i wyłącznie punkty. A my po trzech meczach mamy ich dziewięć, czyli zero strat. A Brazylia tych punktów straciła już cztery. Ten stracony punkt z Francją po tym kosmicznym meczu jest absolutnie do zaakceptowania, ale w sobotę Canarinhios przydarzyła się wpadka stulecia. Brazylijczycy ulegli Holandii 1:3! I co? Podejrzewam, że w Brazylii już nikt nie pamięta, że drużyna zagrała „kosmos” z Francją. A odrobić stratę z meczu z Holendrami będzie im bardzo trudno. „Kosmosu” może też nikt nie pamiętać we Francji, bo Trójkolorowi przegrali wczoraj z Holendrami 2:3. Boże, co tu się dzieje!? Ale mistrzostwa... Nic to, trzymamy kciuki za naszych, kibicujemy. Krok po kroku. Nic więcej. Mam nadzieję, że za tydzień spotkamy się w Krótkiej Piłce w znakomitych nastrojach, przynajmniej w tak dobrych w jakich spotkaliśmy się w sobotę w Gorzowie Wielkopolskim podczas III Charytatywnego Meczu „Kromka chleba” organizowanego przez Caritas diecezji zielonogórsko-gorzowskiej. Zabawa była przednia, najpierw na meczu oldbojów Stali Stocznia i Stilonu Gorzów, a póżniej podczas meczu zawodowców ze Stoczni Szczecin i Cuprum Lubin. To była wielka przyjemność poprowadzić te mecze, cieszymy się z Grześkiem, że w jakiś tam maluteńki sposób mogliśmy pomóc, a ja cieszę się dodatkowo, że z niektórymi „oldbojami” miałem przyjemność się spotkać grubo po dwudziestu latach i powspominać stare dobre czasy. Dzięki za miłe przyjęcie! Pozdrowienia dla wszystkich, no i niech się niesie - Polskaaaaaaa, biało czerwoniiiii!
Marek Magiera
תגובות