top of page
Zdjęcie autoraMarek Magiera

Lewatywa… optymizmu

2015-09-14


Dzisiaj o trzech rzeczach chciałem napisać, ale najpierw chyba jestem wszystkim winien wyjaśnienie skąd taki „optymistyczny” tytuł cotygodniowej pisanki. Kto oglądał w Polsacie Sport niedzielny mecz siatkarek Polska – Turcja wie o co chodzi, a kto nie – od razu wyjaśniam.


Otóż wspólnie z trenerem Ireneuszem Mazurem miałem przyjemność komentować ten mecz. Mecz towarzyski, będący jednym z etapów przygotowań obu drużyn do Mistrzostw Europy. Pięciosetowe spotkanie zakończyło się ostatecznie zwycięstwem naszej drużyny, co wspólnie uznaliśmy za bardzo dobry prognostyk przed decydującą fazą przygotowań, a trener Ireneusz pozwolił sobie na komentarz, że to pozytywny zastrzyk, a nawet, wspomniana w tytule… lewatywa optymizmu.

Przyznam szczerze, że wyobraźnię mam raczej rozbudowana i wiele też rzeczy w życiu widziałem, ale jakoś tej lewatywy optymizmu nie potrafię sobie wyobrazić. Z drugiej strony – jak mawia jeden z moich ulubionych bohaterów filmowych – są w życiu rzeczy, które się fizjologom nie śniły. No bo jak wytłumaczyć sytuację ze wspomnianego meczu i czwartego seta w którym Turczynki prowadziły już 14:4, by za chwilę remisować 15:15? Znów okazało się, że w siatkówce niemożliwe nie istnieje.

Puchar Świata. Na razie wszystko idzie zgodnie z planem. Przed tygodniem napisałem, że jeśli wygramy z Rosją, to pojedziemy na Igrzyska – wspólnie z ekipą USA, i że bezpośredni mecz zadecyduje o tym, kto zdobędzie Puchar Świata, a kto będzie drugi. Tak dziwnym trafem, akurat nasz mecz ze Stanami wypada za tydzień, w poniedziałek 21 września – dokładnie równy rok po naszym wielkim zwycięstwie w Mistrzostwach Świata. Będzie zatem fajna okazja, aby w pierwszą rocznicę wywalczenia mistrzostwa uczcić sukces zwycięstwem z USA i triumfem w Pucharze Świata. Na to liczę.

Na koniec słowo o Arturze Szalpuku i reprezentacji Polski juniorów, która wyruszyła do Meksyku podbić świat w swojej kategorii wiekowej. Podopieczni Jakuba Bednaruka na dzień dobry zaliczyli jednak dość mocnego „dzwona” od reprezentacji Rosji, później równie mocnego „dzwona” sami sprzedali Amerykanom, a na koniec eliminacji grupowych przegrali z Argentyną 1:3 i ostatecznie wypadli poza finałowa ósemkę. I teraz tak, co do tego ma Artur Szalpuk?

Po meczu z Argentyną pojawiły się głosy, że lepiej byłoby, gdyby Artur pojechał z juniorami do Meksyku, niż z pierwszą reprezentacją do Japonii. Otóż nie! Nie zgadzam się z tym i protestuję przeciwko takim opiniom. Pierwsza reprezentacja Polski jest najważniejszą drużyną i nie ma nic ponad nią! Jeżeli ktoś uznał, że Artur Szalpuk jest w tej drużynie potrzebny, to na tym temat się kończy. Nawet gdyby jego rola w zespole miała się ograniczać do podawania ręczników na czasach. I tyle w tym temacie.

Kuba Bednaruk, którego bardzo lubię i szanuję, zaraz po przegranym meczu z Argentyną napisał na Twitterze, że to jego największa sportowa porażka w życiu i że czuje się jak zbity pies. Kuba, pewnie o tym dobrze wiesz, ale w życiu – nie tylko tym sportowym już tak jest, że lepiej przegrać coś dużego na początku, niż na końcu. I niech te słowa będą dla Ciebie i Twoich chłopaków swego rodzaju… lewatywą optymizmu, bo tak naprawdę – przed Tobą jako trenerem i nimi jako siatkarzami – jeszcze długa i bardzo ciekawa perspektywa.


Marek Magiera

コメント


bottom of page