2019-06-17
Praktycznie cały miniony tydzień spędziłem na Cyplu Czerniakowskim w Warszawie w Monta Beach Volley Club, gdzie rozgrywany był czterogwiazdkowy turniej siatkarek i siatkarzy plażowych z cyklu World Tour. Fajnie było, ale nie tak fajnie jak kiedyś.
O sportowych historiach z udziałem naszych polskich par pisał nie będę, bo wszystkie odpadły jeszcze przed ćwierćfinałami, ale nie ma co z tego faktu robić tragedii, bo - tutaj powtórzę słowa Grzegorza Fijałka - najważniejsze w tym roku są mistrzostwa świata, a te rozegrane zostaną za trzy tygodnie w Hamburgu. Wszyscy są jeszcze w dość mocnym treningu, co było widać i co też przełożyło się nie tylko na wyniki, ale także na sposób rozgrywania kolejnych spotkań.
Chciałem napisać słowo o atmosferze i klimacie panującym podczas turnieju. Prowadzący robili co mogli, aby było „po naszemu”, ale ciężko rozbujać i zachęcić do zabawy puste krzesła. Ani nie poklaszczą, ani nie zrobią fali, ani nie zgłoszą się do żadnego z konkursów. Niestety. Frekwencja na trybunach przez cały tydzień była marniutka i to boli, szczególnie jeśli uczestniczyło się kiedyś - aktywnie w roli prowadzącego - i ma się jeszcze w pamięci imprezy organizowane w Starych Jabłonkach, albo później w Olsztynie.
Środowisko naszych „plażowiczów” nie jest jakoś wybitnie duże, to nie to samo co halowe towarzystwo. Gdyby na Moncie grała reprezentacja Vitala Heynena kibice, którzy nie dostaliby się na stadion, oglądaliby te mecze pewnie z wysokości Mostu Łazienkowskiego, a tak było jak było. Warszawa, i pewnie inne duże miasta, to nie jest dobre miejsce na tego typu imprezy. Chociaż, gdyby taki stadion wybudować gdzieś w centrum, np. na Placu Defilad, tam gdzie była strefa kibica podczas Euro 2012, to kto wie. Może byłoby inaczej...
Na koniec, żeby nie było, że jestem malkontentem napiszę o ogromnym pozytywie. Przez cały tydzień zmaganiom siatkarek i siatkarzy towarzyszyła fantastyczna pogoda. 30 stopni Celsjusza, słoneczko, delikatny wiaterek. Z całą odpowiedzialnością chciałem powiedzieć, że siedząc na stanowisku komentatorskim, popijając zimną cytrynową lemoniadę i komentując kolejne mecze było naprawdę bosko ;-)
Marek Magiera
Comentários