top of page
  • Zdjęcie autoraMarek Magiera

Legendy!

2017-10-30


W minioną sobotę minęła 43. rocznica historycznego triumfu polskich siatkarzy. Ryszard Bosek, Wiesław Czaja, Wiesław Gawłowski, Stanisław Gościniak, Marek Karbarz, Mirosław Rybaczewski, Włodzimierz Sadalski, Aleksander Skiba, Edward Skorek, Włodzimierz Stefański, Tomasz Wójtowicz i Zbigniew Zarzycki pod kierunkiem Huberta Jerzego Wagnera zostali mistrzami świata.


No to uwaga. Wikipedia czas start i było to tak. Turniej rozegrany został w Meksyku i składał się z dwóch faz grupowych i fazy finałowej. W pierwszej grupie Polacy pokonali Egipt 3:0, USA 3:0 i ZSRR 3:1. W drugiej grupie eliminacyjnej kolejnymi ofiarami Polaków były reprezentacje NRD 3:0, Belgii 3:0 i Meksyku 3:1. Włazie finałowej na naszą drużynę nie znalazły recepty kolejno ZSRR, Czechosłowacja i NRD - wszystkie mecze kończyły się zwycięstwami Polaków po tie-breakach oraz Rumunia 3:0 i Japonia 3:1. Jedenaście meczów, jedenaście zwycięstw! Mistrzostwo świata! Złoto! 

Podejrzewam, że na powyższych faktach wiedza wielu kibiców siatkówki na temat historycznego triumfu naszych siatkarzy się kończy. Mam to szczęście, że z głównymi bohaterami tamtych wydarzeń mam przyjemność znać się ponad dwadzieścia lat i wiem trochę więcej niż przeciętny sympatyk siatkówki, ale Krótka Piłka to nie miejsce, żeby za bardzo się rozpisywać, więc więcej może kiedy indziej i przede wszystkim gdzie indziej. Wracając do naszych mistrzów, za powód do dumy uważam fakt, że ze wszystkimi jestem "po imieniu" czego swego czasu nie mógł do końca zrozumieć mój ojciec, a co do dzisiaj niemiłosiernie bawi Tomasza Wójtowicza z którym od ponad dziesięciu lat mam przyjemność komentować mecze na antenach Polsatu Sport. No i to było właśnie na początku naszej współpracy w stacji. Tomek zadzwonił z pytaniem jak jedziemy na mecz, a ja na to do słuchawki, w obecności mojego taty: "Cześć Legenda, słuchaj, robimy tak i tak". Chwilę jeszcze pogadaliśmy, a jak skończyliśmy, to ojciec mnie pyta z kim rozmawiałem. Ja na to, że z Tomkiem Wójtowiczem. - Co!? Jak ty śmiesz do pana Tomka mówić po imieniu. To jest pan Wójtowicz. Pan Tomek, rozumiesz?

Powiedziałem, że rozumiem, ale tematu nie rozwijałem, bo przy każdej naszej wspólnej podróży z Tomaszem praktycznie nie zdarzyło się, aby ktoś nie podszedł, zagadał, poprosił o autograf i wspólne zdjęcie. Oczywiście Tomka, a nie mnie, żeby była jasność. Tylu historii, ile się nasłuchałem przez ten czas, jak to ludzie w Polsce oglądali mecze naszych siatkarzy, w środku nocy, czy nad ranem na małych czarnobiałych telewizorkach, to nie jestem w stanie policzyć.

Kiedyś mówię do Tomka, kiedy zaczepił go na stacji benzynowej pod Gdańskiem jeden z kibiców - słuchaj, jeszcze raz usłyszę te wszystkie historie o małych czarnobiałych telewizorach, to nie wytrzymam. - Usłyszysz, usłyszysz. Bo wtedy były tylko małe czarnobiałe telewizorki, ha, ha, ha.

Cały Tomek. Taki jak i cała tamta drużyna. Tak się składa, że jestem rówieśnikiem tego złotego medalu, ale nigdy, nigdy podkreślam, od żadnego z nich nie usłyszałem, że młody jestem i co ja tam wiem. Zawsze imponowało i imponuje mi u nich to, że mimo upływających lat, różnie poukładanych losów, historii, do dziś darzą się ogromnym szacunkiem i sympatią. Wszyscy, którzy ich znają i którzy mieli przyjemność poprzebywać w ich towarzystwie potwierdzą moje słowa i pewnie się teraz uśmiechną, bo nudzić się z nimi nie sposób, a pośmiać i kulturalnie pogadać można zawsze. I na całe szczęście nie tylko o siatkówce!

Dzisiaj tak trochę więcej napisało mi się o Tomku Wójtowiczu, ale chyba tylko dlatego, że z tej złotej ekipy 1974 właśnie z nim znam się najlepiej. Najdłużej na pewno nie, bo wcześniej poznałem Stanisława Gościniaka, Ryszarda Boska i Wiesława Czaje, ale to nie o to chodzi. W tym miejscu nie będę ukrywał, że bardzo lubię z Tomkiem komentować mecze i w żaden sposób nie zgadzam się z opinią części kibiców, która uważa, że Tomek za mało mówi podczas transmisji. Tu nie chodzi o to, żeby mówić dużo. Posłuchajcie tego co mówi i jak mówi, doceńcie to, że zawsze robi to bez złośliwości, uszczypliwości i zwykłego zalewającego nasz świat hejtu. Do tego w niebagatelny sposób potrafi spojrzeć na rzeczywistość. Kiedyś rozmawialiśmy na antenie o jakimś zawodniku, ja przygotowałem cały wywód na temat możliwości tego zawodnika i jego ówczesnej dyspozycji, do tego jeszcze oczekiwań środowiska i tak po trzech minutach monologu pytam Tomka, dlaczego on - ten zawodnik - nie gra w podstawowym składzie? Co usłyszałem w odpowiedzi? Że jakby był w formie, to by grał! 

Na koniec jeszcze jedna historia, którą Tomek zna i z której śmieje się do łez, kiedy ją sobie przypominamy. Nie pamiętam już, kto w naszej redakcji wymyślił mu ksywę "Legenda", ale przyjęła się ona bardzo dobrze. Któregoś dnia mój syn, który miał wtedy ze trzy lata przybiegł do mnie do pokoju i krzyknął - tata, tata, chodź szybko, w telewizji mówią o twoim koledze. Ha, okazało się, że w jakichś wiadomościach był prezentowany materiał o samochodach marki Trabant. Młody usłyszał, że to enerdowska... legenda techniki i tak skojarzył fakty.

Panie Tomku, Złota Drużyno. Byliście i jesteście wielcy! 


Marek Magiera

Comments


bottom of page