top of page
Zdjęcie autoraMarek Magiera

Hołd Ikera

2012-09-24


Dzisiaj miało być więcej o siatkówce, ale nie będzie, bo pomyliły mi się… tygodnie. Przecież liga nie startuje w najbliższy weekend, tylko w następny, a to właśnie z inauguracją rozgrywek wiązać się będą zapowiadane przeze mnie niespodzianki. Na razie, krótko – zapraszam w sobotę na Superpuchar do Częstochowy, bo to będzie przedsmak – mam nadzieję – wielkich emocji, których spodziewamy się w sezonie 2012/13. Resovia – Skra. Brzmi dobrze, prawda? Do tego nowa hala, której Częstochowa nie mogła się doczekać od dziesięcioleci. Wprawdzie jeszcze w niej nie byłem, ale widziałem wizualizację, dlatego napiszę tak – jeśli w rzeczywistości wygląda tak ładnie jak na zdjęciach, to mamy w kraju kolejne infrastrukturalne cudo.

Dzisiaj jednak chciałbym napisać o czymś innym, o czymś, co mnie mocno wzruszyło.

W czasie Euro miałem przyjemność popracować przy naszych polsatowskich produkcjach z nim związanych, no i jak to bywa w takich przypadkach, niektóre rzeczy szczególnie utkwiły mi w pamięci. Jedną z nich była wizyta w Gniewinie młodego polskiego kibica, Dawida, którego marzeniem było spotkać się z piłkarzami reprezentacji Hiszpanii, a szczególnie Ikerem Casillasem – na co dzień bramkarzem Realu Madryt, klubu, któremu Dawid kibicował od zawsze – tak jak w Polsce Lechii Gdańsk. Ktoś może w tym miejscu powiedzieć, że historia jakich wiele, chore dziecko spełniające marzenie i znany sportowiec dla którego to być może obowiązek wynikający z wypełniania kontraktu…

W minionym tygodniu… Zresztą przeczytajcie to sami… Koniecznie…

Pogrzeb Dawida odbył się w piątek w Gdańsku. Wzruszający materiał z ceremonii pogrzebowej wyemitowała TVP.

Nie trzeba było znać Dawida, aby wiedzieć, że był wyjątkowym człowiekiem. Pełnym wiary i marzeń. Prawdziwym, w pozytywnym tego słowa znaczeniu, wojownikiem. Chłopakiem dla którego niemożliwe nie istniało, kimś w którego codziennym słowniku nie było określeń: chciałbym, mógłbym. Były za to: chcę, mogę.

Iker Casillas. Co tu napisać? To, że jest wielkim człowiekiem, to chyba trochę mało, bo dla mnie przynajmniej – w tej konkretnej sytuacji – brzmi jak jakiś stary, wytarty banał.

Kiedyś przy okazji konkursu skoków narciarskich w Zakopanem, wspólnie z Grzegorzem Kułagą, miałem przyjemność poznać chłopaka (też chorego i to bardzo), którego wielkim marzeniem było poznanie i spotkanie Adama Małysza. No i swoje marzenie spełnił (dzięki fundacji „Mam marzenie”). Niestety nie pamiętam imienia tego chłopca, pamiętam za to błysk w jego oku i radość, której nie da opisać się słowami. Nie wiem, ale odnoszę wrażenie, może błędnie, że takie rzeczy w pełni są wstanie zrozumieć tylko ludzie, którzy w swoim życiu jedną nogą byli kiedyś po drugiej stronie rzeki.

Marek Magiera

Comments


bottom of page