2016-01-18
Cały czas mam ten Berlin w głowie. Obejrzałem sobie na spokojnie jeszcze dwa razy mecz z Niemcami i doprawdy zachodzę w głowę – jak my to wygraliśmy? Albo inaczej, którym elementem? Czym? Zagrywką? Blokiem? No raczej nie, jeżeli nie, no to czym? Nie wiem. Chyba rzeczywiście tak jak napisałem przed tygodniem – serduchem!
Chłopaki liżą rany po tym turnieju. Część walczy z mikrourazami, część zwyczajnie się pochorowała, złapała jakiegoś wirusa, zwyczajnie opadła sił. W sobotę byłem w Radomiu na meczu Czarnych z Cuprum. Ani Grzesiu Łomacz, ani Marcin Możdżonek nie byli w stuprocentowej dyspozycji, to samo Wojtek Żaliński, który zagrał tylko dlatego, że… sam chciał, choć wcale nie ukrywał, że czuje się beznadziejnie. Charakterny chłopak. Tak jak i pozostali, którym zdrowia życzę, bo ten tokijski turniej wcale nie będzie takim spacerkiem jak nam się na pierwszy rzut oka wydaje.
Mistrzostwa Europy rozpoczęli piłkarze ręczni. Mistrzowie horrorów, specjaliści od podnoszenia ciśnienia, twórcy wielkich sportowych scenariuszy, głównie dramatów. Nie wiem dlaczego tak jest, ale mnie to jakoś… nie rusza. Owszem, oglądam, kibicuję, życzę samych zwycięstw i wywalczenia medalu, najlepiej mistrzostwa Europy, ale nie potrafię tego przeżywać w jakiś wyjątkowy sposób. Wyjątkowy, czyli dla mnie „siatkarski”, bo wtedy aż cały chodzę. A jak oglądam ręcznych, koszykarzy, skoczków, łyżwiarzy szybkich, kolarzy, lekkoatletów, pływaków to ciśnienie jakoś tak bardzo mi nie skacze. Zdarza się, że serce zabije mi mocniej, kiedy grają piłkarze nożni, ale to już musi być mecz konkret, taki jak ten ze Szkocją, czy Irlandią na koniec eliminacji do EURO 2016. I tak pewnie będzie we Francji. No, tak jest i już.
Kiedy piszę te słowa – jest niedzielny wieczór – za chwilę mecz Polska – Macedonia. Nie będę o nim nic tu pisał. Po prostu trzymam kciuki. Tylko to „póki”, a nie „kiedy”. Będę z tym walczył do skutku, bo hymn mamy naprawdę piękny, a odśpiewany przez kibiców a’capella ma wyjątkową moc. Jeżeli nie wierzycie, to zapytajcie naszych siatkarzy.
Ktoś mnie pytał na twitterze, czy to my z Grześkiem byliśmy prekursorami takiego wykonania Mazurka Dąbrowskiego w polskich halach i wydaje mi się, że tak właśnie było. Jeżeli jestem w błędzie to proszę, poprawcie mnie. Pierwszy taki wykon na siatkówce miał miejsce w Łodzi podczas otwarcia Atlas Areny na meczu Ligi Światowej podczas spotkania Polska – Brazylia w 2009 roku, dokładnie 26 czerwca.
Marek Magiera
Comments