2016-04-11
Nie chcę się powtarzać, ale muszę, bo w zasadzie jednym zdaniem potrafię podsumować tegoroczne rozgrywki PlusLigi, gdyż są one – paradoksalnie – najlepsze w całej historii naszej zawodowej ligi. Dlaczego paradoksalnie? Ano dlatego, że ich regulamin, tak naprawdę powstawał „na szybko”, może nawet trochę na kolanie, ale – no właśnie paradoksalnie – wypalił w stu procentach.
Nie będę Was przynudzał analizą ostatnich kolejek, bo każdy wie, co się wydarzyło. Nie będę też pisał o psychice sportowców, bo każdy ma inną. Przy tego typu sytuacjach – jak się coś nie udaje – nie podoba mi się parę rzeczy, np. machanie łapami do kamery przez zawodnika, który właśnie coś przegrał, a jeszcze wcześniej nie wiadomo dlaczego, niepotrzebnie chlapnął mediom z grubej rury, co mu tam siedzi w głowie, chociaż może bardziej na języku i w sercu, bo gdyby coś w tej głowie mu siedziało, to by tego na pewno nie chlapnął. Trzeba było rękami machać na boisku, chwilę wcześniej, nie byłoby wtedy żadnego problemu. Jak się wymaga profesjonalizmu od innych, to warto też od siebie i trzeba uszanować fakt, że widzowie oglądający transmisję chcą zajrzeć w oczy nie tylko zwycięzcom, ale też przegranym, może nawet wolą zajrzeć tym drugim, bo - niestety - część, i to duża, naszego społeczeństwa woli się napawać czyjąś porażką, niż dzielić radość ze zwycięzcami.
Wracając do samej końcówki ligi to nie jest tak, że o ostatecznym rozstrzygnięciu fazy zasadniczej zadecydował jeden set, czy dwa sety. Zadecydował cały sezon, a ten jeden set tylko go rozstrzygnął. I o to chodzi. Dlatego też zbytnio mnie nie martwi wiadomość o ewentualnym powiększeniu ligi do 16 zespołów, pod warunkiem, że obowiązywał będzie system rozgrywek z obecnej edycji, czyli żadnego dzielenia na dywizje, czy grupy, żadnych rozbudowanych play-offów, najlepiej w ogóle z nich zrezygnować, niech rywalizację rozstrzyga system dwurundowy - mecz i rewanż, każdy zagra po 30 meczów w sezonie, kto wywalczy najwięcej punktów wygrywa, dwaj najsłabsi spadają z ligi. I kropka. Zobaczymy, co zrobią władze PlusLigi? Czekam z zaciekawieniem...
No to teraz Kraków i Final Four. Resovia - Zenit, Lube - Trento. Bez zbędnej rozkminki napiszę tylko, że miałem przyjemność komentować podczas weekendu w Polsacie Sport finały Ligi Mistrzyń kobiet w Montichiari. Wygrały gospodynie - Pomi Casalmmagiore pozostawiając za plecami tureckie potęgi VakifBank i Fenerbahce Stambuł oraz rosyjskiego giganta Dynamo Kazań. Napiszę na koniec tak jak napisałem na Twitterze: życzę wszystkim, aby krakowski finał był taki sam jak ten włoski, czyli po prostu - niech wygrają gospodarze!
Marek Magiera
댓글