top of page
Zdjęcie autoraMarek Magiera

Dura lex, sed lex...

2016-10-31


Dzisiaj w poniedziałkowej pisance opowiem wam historię, która rozpoczęła się jakiś czas temu w Glasgow. Nawet nie myślałem, że kiedyś jeszcze do tego wrócę. Nie wiecie o co chodzi? Pokrótce przypomnę...


Legia Warszawa w trzeciej rundzie eliminacji do Champions League mierzyła się z Celticiem Glasgow. U siebie wygrała 4:1, a mogła dwa razy wyżej. W rewanżu na boisku wygrała 2:0, ale wynik został zweryfikowany jako walkower dla Szkotów za wejście na boisko nieuprawnionego wtedy - w myśl przepisów - piłkarza Legii. Na dwie minuty, piłkarza, który w meczu nie dotknął nawet piłki. Na różnych forach zawrzało. Wiadomo jaki status w Polsce ma Legia. Albo się ją kocha, albo nienawidzi. Wiadomo przy tym gdzie jest kochana, a gdzie znienawidzona. Wiadomo też jaki jest stosunek do niej dziennikarzy, którzy zajmują się sportem głównie na poziomie lokalnym. Ja mam przyjaciela, dziennikarza, który jest wielkim kibicem Widzewa, ale nie stroni też od siatkówki, a ze względu na miejsce zamieszkania serce bije mu mocniej podczas występów bełchatowskiej Skry. Tutaj mogę też domniemywać, że w żeńskiej lidze jest tak w przypadku Budowlanych, bo jakoś nie chce mi się wierzyć, aby podczas derbów w OrlenLidze - jako Widzewiak z krwi i kości - trzymał kciuki za ŁKS, ale może się mylę. Zapytam przy okazji.

Po szkockich przygodach Legii napisałem w "Krótkiej piłce", że to sportowa niesprawiedliwość, żeby błąd, który i tak nie miał żadnego wpływu na wynik rywalizacji skutkował aż takimi konsekwencjami. Legia odpadła wtedy z dalszych eliminacji do Ligi Mistrzów tracąc nie tylko możliwość zyskania wielkiego splendoru, ale przede wszystkim tracąc dziesiątki milionów złotych. Oj, nasłuchałem się wtedy od tych, którzy mnie lubią i znają, ale nie lubią Legii, żebym dał spokój i nie przesadzał, bo prawo jest po to, żeby je respektować i dopóki będzie się je naciągać, jak to Polacy mają w zwyczaju, to nigdy nie będzie normalnie, a tak jest i kropka. W przekonywaniu mnie, że UEFA dobrze zrobiła przodował mój łódzki kolega. Dura lex, sed lex. Aha, i żebym pretensje miał do trenerów, czy tam sztabu, bo to oni powinni znać regulamin rozgrywek, więcej, to ich psi obowiązek!

Przypominam tę sytuację, bo w miniony czwartek, PLPS zweryfikował wynik meczu Espadon Szczecin - PGE Skra Bełchatów, z boiskowego 0:3, na walkowerowe 3:0. Wszyscy wiedzą o co chodzi, a ja jestem ciekawy, czy mój łódzki przyjaciel ma dalej takie samo zdanie jak wtedy w sprawie "szkockiej", czy może teraz nieco inne? W obu przypadkach chodziło o wprowadzenie na boisko jednego zawodnika, którego wejście nie miało żadnego znaczenia w kontekście końcowego wyniku meczu. O straconych finansach nie piszę, bo tego akurat porównać się nie da. 

W obu sytuacjach najbardziej znamienne jest to, że ani Celtic w przypadku Legii, ani teraz Espadon w przypadku Skry nie wystąpili o przyznanie im walkowera. Za to weryfikacji wyniku domagali się wszyscy ci, którzy Legii nie kibicują, już pominę fakt, że jej nie lubią, czy wręcz nienawidzą, podobnie rzecz ma się teraz ze Skrą. Szkoci czekali na orzeczenie UEFA i przyjęli je do wiadomości, a Espadon poszedł dalej i wystosował nawet pismo, że uznaje wynik z boiska! Nic to nie dało. Skra dostała walkowera, ale to nie koniec. Bełchatowski klub zapowiada uruchomienie całej procedury odwoławczej i ma do tego pełne prawo. Miała je też Legia i z tego prawa skorzystała we wszystkich możliwych instancjach. Ostatecznie przegrała, ale walczyła. Teraz walczy Skra. Na wynik musimy zaczekać. Sam jestem ciekawy jakie zapadnie ostateczne rozstrzygnięcie. Fakt faktem, dzieje się!

A liga w tym roku będzie wyjątkowo ciekawa. Zobaczycie...


Marek Magiera

Comments


bottom of page