top of page
Zdjęcie autoraMarek Magiera

Decyzje

2017-09-18


W tym tygodniu ma się wyjaśnić przyszłość trenera reprezentacji Polski. Ferdinando de Giorgi już spotkał się z prezesem związku, coś tam zaraportował, panowie długo sobie porozmawiali, teraz czas na decyzje.


Zwolnić, czy nie zwolnić? Gdybym przeprowadził na tej stronie sondę jak powinien zachować się PZPS, to pewnie wyszłoby tak mniej więcej pół na pół. Każdy ma swoje racje, swoje argumenty, swoje przemyślenia. Coraz głośniej mówi się, że dojrzeliśmy do tego, aby kadrę przejął polski trener. I tutaj w różnych konfiguracjach pojawia się nazwisko trenera Jacka Nawrockiego, a wszystko to w kontekście przebudowy naszej drużyny i wprowadzania w poważny siatkarski świat naszych złotych juniorów, których wspomniany Nawrocki doskonale zna.

Ciekawy jestem, co Wy sądzicie na ten temat. 

Na Twitterze znalazłem tekst obrazujący Jacka Nawrockiego autorstwa kogoś kogo nie znam, a może znam - nie wiem - bo występuje w wirtualnym świecie jako @panodwf. Przeczytajcie co napisał, bo to ciekawe i - od siebie dodam, bo trochę trenera Jacka Nawrockiego znam - jak najbardziej prawdziwa:

(...)

W dyskusji o ewentualnym nowym trenerze naszej reprezentacji przewinęła się tradycyjnie osoba Jacka Nawrockiego, a co za tym idzie również kwestia oceny jego warsztatu szkoleniowego. Sprowokowany nieco przez jednego z twitterowiczów broniłem Nawrockiego, zwracając uwagę na to, jak wybiórczy bywa nasz osąd pracy trenera i jak łatwo dajemy wiarę często powtarzanym sloganom, podczas gdy rzeczywistość pracy na tym stanowisku jest przecież o wiele bardziej skomplikowana...

22 grudnia 2009 roku. Atmosfera już nieco świąteczna. W Pluslidze rywalizuje 10 drużyn, ale kalendarz rozgrywek jak zawsze jest napięty. Ćwierćfinał Pucharu Polski trzeba więc rozegrać dzień przed Wigilią, a dwóch wariatów zamiast pakować prezenty woli patrzeć jak Kurek wraz z kolegami odbija żółto-niebieską piłkę na treningu. 

Są takie sytuacje w życiu, gdy w mniej lub bardziej przypadkowych okolicznościach dowiadujesz się o kimś czegoś, co determinuje cały twój późniejszy sposób myślenie o tej osobie. Czy tego chcesz, czy nie, zapamiętujesz ją w tym konkretnym kontekście, nawet jeśli sytuacja, którą widziałeś jest tylko częścią większej całości, a twój ogląd całej sprawy jest niepełny. I tak też traktujcie to wspomnienie.

Być może nie wszyscy już pamiętają te czasy, ale całkiem niedawno był taki moment w historii polskiej siatkówki, gdy Skra rządziła w niej absolutnie. Szczególne problemy z wygraniem z drużyną z Bełchatowa miała wówczas Resovia Rzeszów. Przez lata mecze tych zespołów miały wyjątkowo jednostronny przebieg, a pierwszego seta rzeszowianie wygrali bodaj po 4 sezonach. Skra lała Resovię niezależnie od składu, trenera, pory roku, pogody czy koloru skarpetek Mariusza Wlazłego. 

W 2009 roku Jacek Nawrocki debiutując w roli pierwszego trenera przejmował drużynę, która zwyciężała w pięciu ostatnich sezonach. Był to team z pięcioma aktualnymi mistrzami Europy w składzie, Stephanem Antigą, Miguelem Falascą, świetnym w poprzednim sezonie Jakubem Novotnym i rzecz jasna z Wlazłym i Winiarskim. Zarządzanie taką grupą ludzi to nie lada wyzwanie dla każdego trenera, niezależnie od stażu pracy.

(...)

We wspomniany grudniowy wieczór Jacka Nawrockiego, o którym w tamtym czasie wciąż jeszcze było wiadomo mało, zobaczyłem jako trenera niezwykle zaangażowanego w prowadzone zajęcia. Mówił do graczy spokojnym, pewnym głosem, zwracał uwagę na przebieg każdego ćwiczenia, motywując przy tym podopiecznych do wysiłku i dając im bardzo konkretne uwagi. Pomyślałem “wychowali sobie w Bełchatowie prawdziwego pasjonata i zawodowca jednocześnie”. Sam trening należał do tych z gatunku nieco luźniejszych, przyjemnych dla zawodników. Dużo ćwiczenia wariantów rozegrania z tzw. piłki dorzuconej, trochę techniki, gierka. Niby przedmeczowa klasyka, ale podana naprawdę profesjonalnie. I tylko gdzieś w powietrzu dało się wyczuć, że na treningu pracuje głównie najstarsza osoba na parkiecie, ubrana w dres, a nie w krótkie spodenki.

Pewnie gdyby Bartek Kurek całej pierwszej część zajęć nie przegadał o felgach i innych częściach motoryzacyjnych. Pewnie gdyby Jakub Novotny chociaż przez chwilę sprawiał wrażenie, że cokolwiek go w tym treningu interesuje. Pewnie gdyby kontrast pomiędzy ogromnie zaangażowanym trenerem, a umiarkowanie zaangażowanym zespołem był mniejszy… Pewnie nie powiedziałbym wtedy do mojego kumpla: “Oni tego jutro nie wygrają.” 

Skra skończyła trening, zawodnicy powoli zaczęli opuszczać halę, a mój znajomy - młody adept sztuki dziennikarskiej, postanowił przeprowadzić krótką rozmówkę przedmeczową z Bartoszem Kurkiem. Nie było ani nastolatek błagających o zdjęcie czy autograf, ani nawet innych przedstawicieli mediów. Zapytany o możliwość zadania kilku pytań świeżo upieczony najlepszy punktujący Klubowych Mistrzostw Świata z wielkim uśmiechem na twarzy odpowiedział - yyy ja? nie, ja nie gadam. pogadaj sobie z kimś innym.

Dalej było historyczne 3:0 dla Asseco Resovii, rewanż w Bełchatowie i słynny transparent “Game Over”. Nieistotne. 

W kolejnych sezonach dokonania trenera Nawrockiego obserwowałem już z większego, przede wszystkim telewizyjnego dystansu. Po latach w pamięci zostają głównie wyniki i pojedyncze obrazki: radość z sukcesów w Klubowych Mistrzostwach Świata, dramatyczna przemowa w trakcie finału Ligi Mistrzów z Zenitem, kłótnia z sędziami po finałowym meczu z Resovią czy tie-break spędzony na kolanach, w kolejnym starciu z tym samym rywalem. Narracja towarzysząca pracy Jacka Nawrockiego w Skrze ewoluowała. Od przywódcy zwycięskiego dream teamu, siatkarskiego pracoholika, kandydata na trenera kadry, po człowieka nie potrafiącego dotrzeć do gwiazd czy wręcz wuefistę. Momentami dawałem się porwać tym nośnym medialnie hasłom i tak jak z dystansu obserwowałem Nawrockiego, tak samo zacząłem się dystansować od obrazka, który przecież tak utkwił mi w głowie i zbudował na mój prywatny użytek zawodowy wizerunek tego człowieka. Mówiąc wprost: zaczynałem wierzyć, że Nawrocki to słaby trener. 

Pięć lat później wybrałem się przypadkiem na finał Młodej Ligi pomiędzy AKS Resovią i SMS-em Spała (4 obecnych ligowców po stronie Resovii i 6 po stronie Spały). Jacek Nawrocki starszy o 5 lat i co tu kryć w Spale przebywający trochę na zesłaniu, z dala od tzw. wielkiej siatkówki. Trener niby ze znaczącymi sukcesami, ale przecież bardzo mocno przeczołgany przez kibiców i media po porażkach w sezonach 11/12 i 12/13.

SMS bez większych problemów punktował gospodarzy, wykorzystując przewagę przede wszystkim w organizacji gry. Od czasu do czasu rzucałem okiem na Nawrockiego i... widziałem tego samego faceta, co w grudniu 2009: nadzwyczajnie skupionego, zaangażowanego, wręcz elektrycznego. Gdy po jednej nieudanej akcji swojego zespołu wziął czas byłem już pewien, że nie zmienił się ani trochę. Spokojnie, ale dosadnie wytłumaczył Kochanowskiemu i spółce na czym polegał błąd i jak należy rozegrać podobną piłkę następnym razem. Tylko ten wzrok spalskiej młodzieży wpatrzonej w trenera, jak w obrazek w niczym nie przypominał spojrzenia gwiazdorów z grudniowego treningu przed meczem z Resovią.

(...)

Koniec.

Tyle na dziś. Teraz kibicujemy dziewczynom i... Jackowi Nawrockiemu na ME.


Marek Magiera

Comments


bottom of page