2016-11-07
W piątek poszedłem do kiosku z gazetami i poprosiłem o Przegląd Sportowy. Pani sprzedająca gazety, z którą znam się z dziesięć lat jak mieszkam w Piasecznie zasugerowała mi, abym kupił też Rzeczpospolitą. Na moje, że nie, dziękuję, spojrzała na mnie tylko z uśmiechem i pokazała mi ostatnią stronę, a tam duże zdjęcie mojego brata Jacka i cały tekst o nim. Kupiłem.
Kto tam jeszcze nie wie, to go wtajemniczę. Trener Legii Warszawa, tej Legii która zremisowała z Realem Madryt, Jacek Magiera to mój brat, rodzony brat. Dodam jeszcze, że młodszy ode mnie, bo podobno tego... nie widać. Praktycznie razem zaczynaliśmy uprawiać sport, chodziliśmy do tej samej podstawówki, w większości mieliśmy tych samych nauczycieli, a w klubie - Rakowie Częstochowa - tych samych trenerów. No i tych samych kolegów z osiedla Błeszno, a później już całego miasta. Jakby mi ktoś trzydzieści lat temu powiedział, że Jacek poprowadzi jako trener Legię Warszawa przeciwko Realowi Madryt w Lidze Mistrzów, to bym w to chyba... uwierzył!
Wszyscy zdziwieni? Trzydzieści lat temu razem z naszymi kolegami z drużyny trampkarzy Rakowa byliśmy na Stadionie Śląskim na meczu Górnika Zabrze z Realem Madryt. Wszyscy mieliśmy wtedy wielkie marzenia, wszyscy chcieliśmy dotknąć wielkiego piłkarskiego świata, poczuć się jak ci goście z Realu, których białe koszulki w tej naszej ówczesnej szarej rzeczywistości aż raziły w oczy. Takie były białe. I Stadion Śląski, ogromny, ale już nie tak piękny jak oglądany później w telewizji Santiago Bernabeu w rewanżowym starciu.
W zawodowym sporcie nie ma nic za darmo. Nikt nikomu niczego nie podaruje. O Jacku ostatnio jest bardzo głośno, pojawiło się wiele tekstów, publikacji, felietonów. Przeczytałem chyba wszystkie. Nie będę ich komentował, bo nie o to chodzi. Ja tam swoje wiem i to wystarczy, bo to ja pamiętam i widziałem na własne oczy jak Jacek wyjeżdżał jako nastolatek do Warszawy, pamiętam jak przyjechał do domu po pierwszym tygodniu pobytu w Legii, pamiętam kiedy został kapitanem reprezentacji olimpijskiej. Pamiętam jak wracał do domu ze złotym medalem mistrzostw Europy juniorów, z brązem z mistrzostw świata, pamiętam jak wywalczył pierwsze mistrzostwo Polski, ale pamiętam też jak wrócił z Danii po porażce... 0:10, czy załadowaniu samobója dla Bayernu Monachium.
To wszystko trzeba przeżyć, albo przynajmniej zobaczyć, żeby zrozumieć. W każdej dyscyplinie. Nie tylko w piłce nożnej. W siatkówce, koszykówce, piłce ręcznej, w każdej indywidualnej też. Warunków żeby osiągnąć życiowy cel jest wiele, ale ten najważniejszy jest taki, że na najwyższym poziomie nie można się zdrzemnąć nawet o sekundę, a może nawet mniej. Pamiętacie jeszcze o ile Bródka wygrał olimpijskie złoto?
Mecz Legii z Realem oglądałem z moim synem Maćkiem, któremu opowiadałem, że jego wujaszek, jak był w jego wieku, to raczej się nie łapał do gierek, które organizowaliśmy, albo jak się już załapał, to raczej jako zawodnik ostatniego wyboru. A teraz, proszę. Real Madryt, Legia Warszawa, Liga Mistrzów. No lepiej nie ma w tym kraju. - Tata, jak gramy, to mnie też wybierają ostatniego - to usłyszałem w środowy wieczór. Po raz pierwszy w życiu, wcześniej jakoś mi się tym nie chwalił, ale wiem, że chce zostać pilotem, bo to opowiada od kilku dobrych lat. Zobaczymy...
Ciekawy jestem jak potoczy się kariera Jacka i co osiągnie w życiu jako trener. Za długo w tym siedzę, żeby nie wiedzieć na czym to polega. Wiem, że przyjdą kryzysy, że przytrafią się porażki, że będą trudne chwile. Jedno jest pewne. Na mnie zawsze może liczyć i ma we mnie swojego największego i najwierniejszego kibica. Podejrzewam, że wśród naszych wspólnych kolegów wychowanych na Błesznie i Rakowie w Częstochowie też. Kiedy patrzyłem na niego i prowadzoną przez niego Legię w meczu z Realem, to duma mnie rozsadzała. Dosłownie! Jeszcze raz powtórzę to co napisałem wcześniej, to ja widziałem na własne oczy jak Jacek wyjeżdżał jako nastolatek do Warszawy, pamiętam jak przyjechał do domu po pierwszym tygodniu pobytu w Legii, pamiętam kiedy został kapitanem reprezentacji olimpijskiej. Pamiętam jak wracał do domu ze złotym medalem mistrzostw Europy juniorów, z brązem z mistrzostw świata, pamiętam jak wywalczył pierwsze mistrzostwo Polski, ale pamiętam też jak wrócił z Danii po porażce... 0:10, czy załadowaniu samobója dla Bayernu Monachium...
Marek Magiera
Comments