top of page
Zdjęcie autoraMarek Magiera

Bal

2016-11-28


Dzisiaj będzie krótko. Opowiem Wam bajkę, sam ją wymyśliłem, którą każdy może sobie dopasować do sytuacji z życia, z boiska, do czego tylko tam chce...


Młody mężczyzna ubrał się w elegancki smoking i poszedł na imprezę, a w zasadzie na bal, gdzie grała muzyka i były najpiękniejsze dziewczyny. Mimo, iż nigdy nie tańczył na pięknie oświetlonej sali z błyszczącą drewnianą podłogą przełamał się jakoś i poprosił do tańca pierwszą przepiękną partnerkę. Trochę ją podeptał w tańcu, czasami potykał się o własne nogi, ale tańczył. Chwilę później kelnerzy przynieśli w ramach przystawki owoce morza, kawior i szampana. Młody mężczyzna obserwował wszystkich dookoła i starał się zachowywać przy stole tak jak pozostali dostojni goście. Przypadkiem młody mężczyzna potrącił łokciem kieliszek z najlepszym czerwonym winem, które rozlało się po całym stole. W momencie pojawili się kelnerzy, którzy błyskawicznie wymienili bieluteńki obrus i podali mężczyźnie jeszcze jeden kieliszek znakomitego wina. Młody mężczyzna chciał przeprosić siedzących obok, ale usłyszał, że nic wielkiego się nie stało. Po prostu zdarza się i już. Orkiestra znów zaczęła pięknie grać, więc młody człowiek, już ze zdecydowanie większą śmiałością niż wcześniej, poprosił do tańca drugą partnerkę, jeszcze piękniejszą niż ta pierwsza, później trzecią, jeszcze piękniejszą niż te dwie wcześniejsze. I tańczył tak jak potrafił, bo przecież nigdy wcześniej tego nie robił, w każdym razie nie na takim balu, nie w takim miejscu i nie w takim towarzystwie. Zdarzało mu się potańczyć w jakiejś remizie, na jakiejś imprezie szumnie nazywanej dyskoteką, ale tam tak naprawdę nikt nie potrafił tańczyć, wszyscy deptali się nawzajem. Najgorsze było jednak to, że cały czas trzeba było wtedy uważać, żeby nie poślizgnąć się na rozlanym piwie, albo nie wdepnąć w musztardę, czy majonez, które trafiły na podłogę podczas konsumpcji jakiegoś hotdoga. Młody mężczyzna na balu, tańcząc, dalej się potykał, zdarzyło się też, że nieopatrznie nadepnął na stopę partnerki, ale dziewczyny nie robiły z tego powodu wielkiego rabanu. Wszystkie bez wyjątku uśmiechały się życzliwie i patrzyły na niego z dużą sympatią popijając przy tym szampana. Czasami po potknięciach tego młodego i ambitnego mężczyzny słychać było jakiś śmiech, ale to wcale nie był śmiech z sali. Dochodził gdzieś z zewnątrz, zupełnie z boku, zza okien, zza ogrodzenia. Z potykającego się o własne nogi w tańcu mężczyzny śmiali się jacyś ludzie w gumiakach, stojący w błocie za płotem, z jabolami w ręku...

Koniec bajki.


Marek Magiera

Kommentare


bottom of page