2012-12-03
Nie wiem od czego zacząć w tym tygodniu. Pamiętam jak prawie dwa lata temu zrodził się pomysł „Krótkiej Piłki” i pamiętam też, że zastanawialiśmy się (ja i moi koledzy z teamu), czy znajdę sobie dość tematów, aby co tydzień o czymś nowym podyskutować. Miałem oczywiście na uwadze głównie siatkówkę, bo to mój „konik”. Obawy okazały się zupełnie niepotrzebne, wręcz przeciwnie, jak tak dalej pójdzie, to jestem w stanie pisać o nowych problemach, czy tematach, praktycznie codziennie.
Dzisiaj będzie o zmianach, tych które już stały się faktem i tych dopiero proponowanych. Zacznę jednak od zmiany w Skrze Bełchatów, zmiany na pozycji rozgrywającego. Dejan Vincić pożegnał się ze Skrą Bełchatów. Jego miejsce w drużynie zajął reprezentant Włoch Dante Boninfante. To oczywiście żaden news, ale myślę, że dzisiaj po kilku dniach od tego zdarzenia warto spojrzeć na tę historię chłodnym okiem i przypomnieć wywiady, których udzielił Vincić od momentu przyjazdu do Polski. Rozpoczął od opowiadania na lewo i prawo, że są kluby, którym się nie odmawia i że jednym z takich klubów jest Skra. Przez trzy miesiące pobytu w Bełchatowie nie odezwał się ani słowem, po meczach ograniczał się do wypowiadania formułki, że jest zadowolony i że wszystko zmierza w odpowiednim kierunku. Kiedy podziękowano mu za współpracę, nagle okazało się, że Skra, to wcale nie jest taki „klub marzeń”, że trener jest generalnie do bani, bo nie daje żadnego wsparcia, ani – co najważniejsze – pograć.
Nie wiem, ale czuję się trochę tak, jakbym miał deja vu i przeglądał archiwalne wydania Przeglądu Sportowego, albo nieistniejącego już (a szkoda) krakowskiego Tempa, w którym nasi piłkarze wylewali żale na cały świat po wyjeździe do zachodnich klubów. Oczywiście wylewali je tylko ci, którzy regularnie, albo praktycznie w ogóle w nich nie grali, a to że nie dostają szansy, a to że nie czują się gorsi od kolegów z drużyny, a to że trener jest do nich uprzedzony i się na nich uwziął nie dając powąchać boiska, itd., itd… Vincić miał w Bełchatowie dosłownie wszystko – fajny kontrakt, samochód, mieszkanie, popularność… Tylko ten trener co się uparł i wszystko zepsuł, bo się oczywiście uwziął i wolał grać kimś innym. Na złość sobie, drużynie, klubowi i kibicom pewnie też!
Od nowego roku Liga Światowa będzie rozgrywana w nowej formule. Zmiany proponowane ostatnio przez FIVB nie zawsze przypadały mi do gustu, ten pomysł jednak bardzo mi się podoba. Podział na grupy według tak zwanej „olimpijskiej serpentyny” jest znakomity, gdyż zagwarantuje odpowiedni poziom widowisk. Niektórzy narzekają wprawdzie, że znów zagramy z Brazylią, i że przydaliby się inni rywale, których w Polsce nie oglądamy zbyt często… Ja tej teorii nie podzielam i w sumie uśmiechem kwituję takie opinie, bo patrząc na rozgrywki Ligi Światowej przez pryzmat ich rozgrywania w naszym kraju na przestrzeni ostatnich 15 lat, w życiu bym się nie spodziewał, że mecze z Brazylią mogą się komuś tak szybko przejeść…
No i na koniec zmiana dopiero proponowana przez ludzi związanych z naszym środowiskiem siatkarskim. Gra do pięciu wygranych setów, które rozgrywane byłyby do 15 zdobytych punktów lub na przewagi maksymalnie do stanu 16:15. Ten sposób ma zostać „przetestowany” 16 grudnia podczas charytatywnego meczu w Częstochowie w którym Skra zmierzy się z reprezentacją Polski. Ciekaw jestem waszych opinii na ten temat. Jeżeli chcecie się nimi podzielić piszcie w komentarzach na naszej ścianie w naszym FB profilu.
Marek Magiera
Comments