2013-11-18
Nieźle się ubawiłem przez weekend czytając różnego rodzaju analizy i komentarze dotyczące pierwszego meczu trenera Adama Nawałki w roli selekcjonera piłkarskiej reprezentacji Polski. Pewnie wszyscy wiedzą, ale dla zasady przypomnę, że we Wrocławiu przegraliśmy ze Słowacją 0:2. I co? Pierwszy wniosek – wszyscy zdziwieni.
Nie będę przytaczał wszystkich opinii, bo nie o to chodzi, mnie dziwi tylko jedna rzecz, dlaczego wszyscy zadają jedno pytanie i zastanawiają się – jak to jest, że Lewandowski nie gra tak samo w reprezentacji jak na co dzień w Dortmundzie? Jako były piłkarz półamator pozwolę sobie zauważyć, że różnicy w grze Lewandowskiego nie ma żadnej, bo on cały czas operuje w bliskiej odległości od drugiej linii, czyli w swoim środowisku naturalnym. Tyle tylko, że to chyba nie jego wina, że pomocnicy naszej kadry stoją z reguły na własnej połowie, a jego koledzy z Dortmundu, z tej samej formacji – grają w odległości 30 metrów od bramki przeciwnika.
Dobra, zresztą nieważne. Piłkarzom i tak będę kibicował zawsze, bo to reprezentacja Polski, a ja już tak mam, że jestem od wszystkiego co polskie, szczególnie w sporcie – bardzo mocno uzależniony. A, i jeszcze jedno. Na pewno nie będę z piłkarzy naszej narodowej drużyny się śmiał, ani z nich drwił, bo to chyba nie o to chodzi…
Podejrzewam, a nawet jestem pewien, że 99 procent czytelników „Krótkiej Piłki”, to zadeklarowani sympatycy i kibice siatkówki. Proszę tego nie traktować jako prowokacji z mojej strony, ale ten piątkowy mecz pokazał jak na dłoni, że z piłką nożną, nawet w tak ubogim piłkarsko kraju jak Polska – nie wygra nikt, nie ma szans. Jak to powiedział całkiem niedawno Ary Graca, szef FIVB, tak w Polsce jak i w Brazylii – siatkówka może powalczyć o miano sportu numer jeden. Od razu dodał, że nie kwalifikuje tutaj futbolu, bo to religia. No i ma rację.
Marek Magiera
コメント