top of page
Zdjęcie autoraMarek Magiera

Z Sopotu do Dąbrowy przez… Las Vegas

2013-04-30


Po finałowym turnieju o Puchar Polski w Pile napisałem, że panie zrobiły dużo większy show od panów grających o to samo trofeum kilka tygodni wcześniej w Częstochowie. Po czterech meczach rywalizacji o mistrzowski tytuł w Orlen Lidze powinienem napisać to samo, ale odnosząc się tylko i wyłącznie do dwóch meczów rozegranych w Sopocie, bo te w Dąbrowie Górniczej – dodam, niezwykle pewnie wygrane przez Tauron – nie miały praktycznie historii.

Od razu zaznaczam, że nie zgadzam się z opinią pewnego człowieka z siatkarskiego środowiska, który stwierdził po niedzielnym meczu Atomu z Tauronem, że prowadząc 14:11 w tie-breaku można przegrać tylko w polskiej lidze. I to kobiecej. Nie chcę przypominać wyczynu AZS-u Częstochowa z poprzedniego sezonu, kiedy przy prowadzeniu dużo wyższym, bodajże 24:17 (nie pamiętam dokładnie, i nie chce mi się teraz tego sprawdzać) na zagrywce w ekipie warszawskiej Politechniki pojawił się siatkarz Mikołajczak i doprowadził najpierw do wyrównania, a później wspólnie z kolegami do wygrania seta.

Żart wymyślony na prędko w Sopocie, aby zobrazować sytuację z jaką musieli się zmierzyć sympatycy Atomu i Tauronu, a zawarty w pytaniu – o której Dąbrowa straciła mistrzostwo, z odpowiedzią że o 14:11 jest śmieszny tylko na pierwszy rzut oka. Rozmawialiśmy na ten temat w poniedziałkowy poranek na śniadaniu w hotelu Marina wspólnie z Tomkiem Swędrowskim i Ireneuszem Mazurem. Były trener reprezentacji przypomniał o swojej porażce z Jugosławią w kwalifikacjach olimpijskich, mimo prowadzenia w meczu 2:1 i 23:18 w secie czwartym. Stwierdził przy tym, że siedzi to w nim do dzisiaj. Tomek przypomniał ubiegłoroczny Puchar Świata, kiedy nasza reprezentacja prowadziła w tie-breaku z Rosją 14:9, a mimo to przegrała. Zauważył też, że dzięki wywalczonej przez zespół kwalifikacji na Igrzyska Olimpijskie jakoś wszystkim ten wynik umknął, a mógł nam dać przecież historyczne zwycięstwo w Pucharze Świata. Anastasiemu zwyczajnie się „upiekło” z tym wynikiem i porażką w meczu, bo celem dla jego drużyny był awans do turnieju w Londynie, a zwycięstwo w całym turnieju o PŚ mogło być – wtedy – tylko miłym dodatkiem do występu w japońskiej kwalifikacji.

Jestem przekonany, że trener Waldemar Kawka szybko zapomni o tym 14:11, czy 8:3 w tie-breaku drugiego spotkania, pod warunkiem, że Tauron zdobędzie mistrzowską koronę. Ma na to oczywiście szansę, wszak przed nami finał finałów, czyli piąty decydujący mecz. Przypomnijmy tutaj, że Tauron wygrał w Pile z Atomem po tie-breaku w finale Pucharu Polski, przypomnijmy też, że wtedy role obu zespołów się odwróciły. 14:11 prowadził przecież Atom, by ostatecznie przegrać 16:18.

Emocji w sobotę nie zabraknie. Kończąc studio w Polsacie Sport w poniedziałek pozwoliłem sobie na takie oto porównanie, że gdyby wszystkie emocje zawarte w meczach w Sopocie przełożyć na prąd elektryczny, to w całym Trójmieście przez tydzień byłoby widno jak w Las Vegas. Wszystkim bez wyjątku życzę, aby równie jasno było w całym Zagłębiu Dąbrowskim w nocy z soboty na niedzielę. No i niech wygra lepszy!


Marek Magiera

Comments


bottom of page