W poniedziałek w Krótkiej Piłce tak się rozpędziłem z myślami, że zapomniałem kompletnie, że zbliżają się Święta Wielkiej Nocy. A z tej okazji wszystkim Czytelnikom należą się przecież życzenia. Dlatego dla wszystkich dużo zdrowia, radości, spokoju i cierpliwości.
Wielkanoc. Święta. Lubię. Nie chciałbym, aby to zabrzmiało jakoś wybitnie górnolotnie, ale to dobry czas, aby zadbać o tradycje i kultywować obrządki związane z Wielkanocą, bo niestety – co obserwuję na przestrzeni ostatnich lat – przywiązanie do wspomnianych tradycji, a tym samym też pewnych wartości jest niestety coraz mniejsze. Nie wiem z czego to wynika, ale odnoszę nieodparte wrażenie, że będzie z tym coraz gorzej. Próbuję to sobie wytłumaczyć wieloma rzeczami, trochę lenistwem, trochę „nowomodą”, trochę tym, że młodzi ludzie już dawno z realu przenieśli się do świata wirtualnego. Sam się czasami łapię na tym, że zamiast zrobić coś pożytecznego, to gapię się w Twittera, czy innego Instagrama, tak naprawdę nie wiadomo po co.
Nie ukrywam, że nie należę do osób zbytnio religijnych, nie chodzę co tydzień do kościoła, ale zostałem wychowany przez rodziców nazwijmy to w „tradycyjny” sposób. I chyba nigdy nie przyszłoby mi do głowy, żeby w Wielki Piątek na stacji benzynowej kupić sobie i zjeść hot-doga. Tak, tak, wiem, że w okresie Wielkanocy nie to jest najważniejsze, ale nie wiem dlaczego – jakoś razi mnie to w oczy. Ot, taki szczegół, szczególik nawet, który tylko potwierdza moją wcześniejszą tezę, że w naszym narodzie przywiązanie do tradycji, a tym samym pewnych wartości jest coraz mniejsze. Niestety to zjawisko coraz szerzej pojawia się w sporcie, w mojej ukochanej siatkówce też, ale to temat na inne opowiadanie.
W ostatnim tygodniu przed świętami – jak pewnie w wielu polskich domach (to też swego rodzaju tradycja, choć pewnie dywanów już nikt na trzepakach nie trzepie, ha ha) zabrałem się za drobne porządki. W szafie znalazłem kilkaset identyfikatorów akredytacyjnych z ostatnich prawie dwudziestu lat z różnych imprez sportowych. I tak zacząłem je sobie przeglądać i tym samym przypominać niektóre wydarzenia, które już dawno wyleciały mi z głowy. A każde takie wydarzenie, to osobna historia i tak myślę sobie, że gdybym tylko o jednym z nich napisał krótki tekst wielkości Krótkiej Piłki, o tym co działo się na takim wydarzeniu i przede wszystkim wokół niego, to wyszłaby z tego mega książka. Sensacyjna na pewno, trochę komediowa też, a w wielu przypadkach dla wielu byłaby obiektem z gatunku science fiction. Takie historie się działy!
Jeszcze raz zdrowych i spokojnych świąt. I rodzinnych, bo to najważniejsze.
Następna Krótka Piłka w poniedziałek – 9 kwietnia.
Marek Magiera
PS. Poniżej w załączeniu fotka z tymi identyfikatorami, a w zasadzie z jedną trzecią z nich, bo tylko tyle zmieściło mi się na ręce. Pozdrowienia dla wszystkich.
Commenti