2017-05-15
W ubiegłym tygodniu razem z Grześkiem pojechaliśmy do Lozanny na zaproszenie FIVB, aby wziąć udział w warsztatach szkoleniowych dotyczących oprawy meczów siatkarskich. Na moje pytanie w PZPS - w jakiej roli i generalnie po co mamy się tam pojawić - nikt nie potrafił mi odpowiedzieć. Jak to zwykle w takich sytuacjach bywa, odpowiedzi udzieliło nam życie.
Teraz przepraszam, ale będziemy się chwalić. Organizatorzy spotkania przedstawili nas jako wzór! Podczas specjalnej prezentacji co chwilę słyszeliśmy, że nigdzie nie ma tak fantastycznej atmosfery jak w Polsce i że nikt nie potrafi tak zorganizować widowiska siatkarskiego jak Polacy. Zaproszonym spikerom i DJ-om z całej Europy (w Lozannie gościli koledzy z Turcji, Belgii, Holandii, Francji, Włoch, Niemiec, Bułgarii i Serbii - nie dojechali tylko Rosjanie) poradzono brać z nas przykład, a nawet kopiować niektóre rzeczy, a wszystko po to, aby siatkówka w każdym z wymienionych krajów wskoczyła na należne jej miejsce, tak jak ma to miejsce właśnie u nas.
Na koniec spotkania wywiązała się też ciekawa dyskusja dotycząca charakterystyki i profilu kibiców, którzy przychodzą na mecze reprezentacji przy okazji eventów organizowanych przez FIVB. No i tutaj też okazało się, że tylko w Polsce kibice doskonale znają swoich przeciwników i niezależnie od ich klasy bardzo ich szanują. Kolega z Serbii powiedział wprost, że Serbów interesuje tylko Serbia i nawet gdyby w Belgradzie doszło do meczu mistrzów świata z mistrzami olimpijskimi i w tym gronie nie byłoby Serbii, to na taki mecz wybrałaby się garstka widzów. Dodał też, że nam zazdrości, że u nas jest inaczej. No ale tutaj akurat tajemnicy nie ma żadnej. Żeby było tak jak u nas, to przede wszystkich trzeba kochać sport i lubić siatkówkę. Innej recepty nie ma.
W Lozannie byłem pierwszy raz w życiu. Przepiękne miasto i super ludzie. Na miejsce dojechaliśmy w środę wieczorem, dokładnie w doliczonym czasie gry meczu Realu z Athletico w piłkarskiej Lidze Mistrzów. Dokładnie o tej porze weszliśmy do knajpki niedaleko hotelu w którym spaliśmy.
- Panowie przepraszam, ale zaraz zamykamy.
- Ok. A jest szansa, żeby jeszcze gdzieś coś w Lozannie zjeść?
- A, przyjechaliście do nas? Jesteście z podróży?
- Tak.
- To wchodźcie, zaraz coś wymyślę, nie ma już wprawdzie kucharza, ale postaram się wam coś przygotować.
Później okazało się, że ów człowiek, który nas przywitał, to właściciel restauracji. Po pięciu minutach przyszedł do nas z powrotem i zaproponował steka z frytkami i sałatą. Powiedział, że na pewno nie przyrządzi go tak jak jego kucharz, ale zagwarantował przy tym, że przynajmniej nie będziemy głodni. I nie kłamał, a steka przygotował fantastycznie. Nawet nie próbuję sobie wyobrazić, co zrobiłby z nim jego kucharz... A właściciel lokalu nie dość, że zrobił znakomitą kolację, to jeszcze z nami posiedział i pogadał. A kiedy usłyszał, że jesteśmy z Polski, to tylko się uśmiechnął i zaproponował po kieliszku czystej wódki. W rewanżu my zaproponowaliśmy po... drugim. Zgodził się :)
W najbliższą sobotę rozpoczynamy sezon reprezentacyjny i dziękujemy Krzyśkowi Ignaczakowi za przepiękną karierę. Do zobaczenia w Spodku!
Marek Magiera
コメント