top of page
  • Zdjęcie autoraMarek Magiera

Wszystko jasne

2016-04-25


Trochę się sprawdza moja teoria, że po tak intensywnym sezonie, jak ten który właśnie dobiega końca, przy dużej ilości i częstotliwości gier, runda play off mija się z celem. Dwa razy w sezonie, każdy z każdym, w dwóch rundach, wystarczy. Kto ma najwięcej punktów wygrywa rozgrywki, bierze tytuł mistrzowski, zawiesza na piersi złote medale.


Nasze siatkarskie ligowe rozgrywki szerzej podsumuję w Krótkiej Piłce za tydzień. Dzisiaj napiszę tylko jedno zdanie. Nie wierzę, po tym co zobaczyłem w ubiegłym tygodniu, żeby Resovia i Lotos odwróciły jeszcze losy rywalizacji. No nie wierzę i już, choć wiem, że wśród najzagorzalszych fanów rzeszowian i gdańszczan wiara zapewne jest, bo i musi być, wyjątkowo wielka. U pań jest trochę inaczej. Chemik prowadzi z Atomem już 2:0, ale akurat tutaj myślę sobie, że... różnie jeszcze może być. 

Czytam sobie o transferowych planach, plotkach, propozycjach i uśmiecham się pod nosem, bo o kilku roszadach kadrowych - w zasadzie już dokonanych, i to tak z pół roku temu - wiem, ale o nich pisał nie będę, bo do niczego nie jest mi to potrzebne. Kiedyś, jeszcze za częstochowskich czasów napisałem w Życiu Częstochowskim, tak grubo przed wszystkimi, że Michał Bąkiewicz, Andrzej Stelmach i Krzysztof Ignaczak opuszczają AZS Częstochowa i przenoszą się do Skry Bełchatów. No i się później nasłuchałem, że chyba coś mi się stało w głowę, że jestem nienormalny itp., itd. Teraz mi to niepotrzebne, zresztą kilka dni cierpliwości nikomu nie zaszkodzą, bo w maju kluby i tak będą informowały o swoich transferowych skalpach. Acha, dodam tylko, że Michał, Andrzej i Krzysztof do Bełchatowa wówczas trafili. 

Wczoraj po raz siódmy, a czwarty podczas Orlen Warsaw Marathon, miałem wielką przyjemność popracować z mikrofonem w ręku na linii mety i znowu wróciłem do domu naładowany wielką pozytywną energią, którą dali mi wszyscy ci, którzy tak pięknie się cieszyli i emanowali wielką radością po pokonaniu 42 kilometrów i jeszcze 195 metrów. Uwielbiam ten widok i ten klimat, który tworzą maratończycy i serdecznie polecam go tym wszystkim narzekaczom, którzy w niedzielne przedpołudnie nie mogli "normalnie" funkcjonować w Warszawie. Nie mogli wsiąść w samochód, pojechać do sklepu, marketu, czy innej galerii... Szkoda gadać. Przyjdźcie kiedyś na linię mety, do miasteczka biegacza, zobaczcie tych ludzi, zobaczcie tę radość. Może zrozumiecie...


Marek Magiera

Comentarios


bottom of page