2017-11-20
W zasadzie powinienem przejrzeć archiwum Krótkiej Piłki i poszukać jakiegoś tekstu, który napisałem po skokach w Wiśle, następnie zrobić kopiuj - wklej i... wsio, jak to kiedyś powiedział komentator rosyjskiej telewizji, kiedy Spartak Moskwa przegrał u siebie z Legią Warszawa 2:3 po golu zdobytym przez Janusza Gola w doliczonym czasie gry.
No ale tak nie zrobię, co nie zmienia faktu, że to co teraz tutaj sobie piszę będzie podobne do tych wcześniejszych tekstów, a wszystko dlatego, że jak zawsze w Wiśle było kapitalnie. Organizacja rewelacja, świetni ludzie, dobry poziom sportowy i fenomenalni, podkreślam fenomenalni kibice.
Spotkałem w Wiśle Svena Hannawalda, który podczas Małyszomanii toczył niesamowite boje z naszym mistrzem Adamem. I tak sobie przypomniałem jak to pewnego pięknego zimowego popołudnia mająca akurat przerwę w ligowej rzeczywistości kiboliada wybrała się do czeskiego Harrachowa i naparzała w Svena śnieżnymi kulami, a później dosłownie czym popadło. Na szczęście jak szybko ci ludzie pojawili się na skoczni tak jeszcze szybciej z niej zniknęli. A w ich miejsce pojawili się "Janusze" - i całe szczęście.
Kibice w Wiśle byli świetni nie tylko dlatego, że kapitalnie się bawili, śpiewali, tańczyli, klaskali. Trybuny zrywały się do niesamowitego dopingu, kiedy skakali Polacy i... Noriaki Kasai. 45-letni Japończyk cieszy się w naszym kraju wielką sympatią. Na szacunek uczciwie sobie jednak zapracował. Polscy kibice potrafią to docenić jak mało kto. I o to w tej zabawie chodzi.
Podziękowania dla wszystkich zaangażowanych w organizację inauguracji Pucharu Świata w Wiśle, dla moich koleżanek i kolegów oraz przede wszystkim dla kibiców. Pozdrawiam was wszystkich wiślackim zaśpiewem "Wisła, Wisła, hej!".
Marek Magiera
Comentarios