2015-10-05
W sobotę rano wróciłem do kraju z Mistrzostw Europy siatkarek. Wróciłem trochę zły, ale nie dlatego, że nasze panie odpadły w ćwierćfinale, tylko dlatego, że ominęła mnie piątkowa, fantastyczna impreza urodzinowa Polsatu Sport, który w tym roku skończył 15 lat. Ja mam przyjemność pracować tam z super ludźmi już lat dziesięć. Szkoda, że nie mogłem się z nimi w piątek spotkać, ale cóż – w życiu nie można mieć wszystkiego.
Oczywiście w żaden sposób nie żałuję wyjazdu na mistrzostwa do Holandii. Pierwszy raz w życiu byłem tam dwadzieścia lat temu, tak się składa, że też w Apeldoorn. W Rotterdamie z kolei byłem pierwszy raz. Muszę się przyznać, że warto czasami pojechać w te same miejsca, w moim przypadku Apeldoorn i Amsterdam, żeby zobaczyć jak na przestrzeni dwóch ostatnich dekad zmieniła się… Polska i jaki krok do przodu, jako Polacy i kraj, wykonaliśmy w tych latach. Podejrzewam, że taka hala A’hoy w Rotterdamie jeszcze z dziesięć lat temu zrobiłaby na mnie ogromne wrażenie.
Dzisiaj? Też robi, ale nie takie duże, bo my w Polsce takich hal mamy w sumie z dziesięć. Przejeżdżając obok stadionu Feyenoordu też pewnie byłyby ochy i achy, gdyby nie stadiony, które wybudowane zostały w ostatnim czasie w naszym kraju. Co jeszcze, tak na co dzień? 20 lat temu ogromne wrażenie zrobiły na mnie ścieżki rowerowe i ilość ludzi z nich korzystających. Dzisiaj już takiego wrażenia na mnie nie robią. W Polsce też coraz więcej ludzi aktywnie spędza czas jeżdżąc na rowerach, czy biegając. I brawo!
Dobrze, teraz słowo o sportowym aspekcie ME i występie naszych pań. Przed wyjazdem do Holandii mówiło się w eksperckim gronie, że przyzwoitością, a zarazem planem minimum dla drużyny będzie awans do ćwierćfinału imprezy. I ten awans udało się wywalczyć, co było jednoznaczne z wywalczeniem prawa gry w styczniowym turnieju kwalifikacyjnym do Igrzysk Olimpijskich. I to chyba tak naprawdę jedyny plus tego turnieju, bo sama gra, jak i dyspozycja niektórych zawodniczek pozostawiła wiele do życzenia.
Eurovolley 2015 pokazał, że bez ataku ze skrzydeł nie ma co szukać w starciach z najlepszymi ekipami. Pamiętacie ćwierćfinał z Holandią? Mieliśmy w nim chyba z czterdzieści kontrataków, a wykorzystaliśmy może pięć z nich, góra sześć. Nasza siła ognia ograniczała się jedynie do Katarzyny Skowrońskiej, która niestety w drugiej fazie mistrzostw nie otrzymała wystarczającego wsparcia z lewej strony.
Panie mają swoje problemy, swoje problemy mają też panowie, ale nie można ich tutaj w żaden sposób porównywać. To w tej chwili dwa różne światy. Już w piątek startuje Eurovolley 2015 w wydaniu mężczyzn, który w tym roku będzie przystawką do styczniowej batalii w Berlinie o prawo gry na Igrzyskach. Przystawką smakowitą, którą warto z przyjemnością zjeść.
Marek Magiera
Comments