top of page
Zdjęcie autoraMarek Magiera

Skarby z szafy

2017-02-06


W życiu często o niektórych rzeczach decyduje przypadek, z reguły chodzi o małe rzeczy, bo te duże, żeby konsekwentnie realizować, to jednak trzeba mieć jakiś plan, wiedzę i przede wszystkim pasję. Ten tekst poniekąd też powstał przez przypadek. Wszystko dlatego, że w mojej starej szafie znalazłem prawdziwe skarby.


Chodzi o koszulki sportowców, głównie siatkarzy i piłkarzy. Wszystko zaczęło się tak ze 25 lat temu, kiedy mój brat Jacek wrócił z Mistrzostw Europy U16 ze złotym medalem i koszulkami reprezentacji przeciwko którym mierzyła się jego drużyna. Na pewno była tam koszulka reprezentacji Belgii, identyczna w jakiej występowała pierwsza reprezentacja tego kraju, firmy Diadora. Piszę to celowo, żeby unaocznić jak kiedyś traktowana była nasza młodzież, która do wspomnianej Turcji poleciała wyposażona w sprzęt jakiejś firmy spod Sosnowca. Dodam, że naszą pierwszą reprezentację ubierał wtedy Adidas. Ci z zachodu wyglądali jak ludzie z innej planety. Ci nasi za to, jak nie przymierzając, stali bywalcy dyskotek urządzanych w remizach na początku szalonych lat dziewięćdziesiątych. No ale to co najważniejsze, w piłkę grali najlepiej i turniej wygrali. Szkoda, że nie mogę Wam zaprezentować na fotce naszej reprezentacyjnej koszulki z tamtego okresu, ale w kolekcji miałem tylko jedną i za pozwoleniem Jacka, oddaliśmy ją wspólnie na licytację dla Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Sprzedała się całkiem dobrze, z tego co pamiętam, to w pakiecie razem z koszulką ówczesnego rozgrywającego AZS-u Częstochowa Łukasza Kruka, też koszulką reprezentacyjną. 

Przez te lata trochę mi się tych koszulek uzbierało. No i dzięki nim wróciły fajne wspomnienia. Mostostal Kędzierzyn Koźle - Galaxia Jurajska AZS Bank Częstochowa (ciekawe, czy wszyscy pamiętają, że wtedy nazwy niektórych klubów były długie jak pociągi towarowe). Święta wojna. Mam tu kilka okazów z tamtych czasów w tym koszulkę, którą dostałem od Marcina Prusa na zakończenie sezonu 2001/2002. Kluby ze sobą rywalizowały, kibice się nienawidzili, prowokacje prasowe to był element prawdziwej bitwy, takie były czasy. Ktoś tam kogoś podpuścił, ktoś tam coś powiedział, słowem było wesoło. Najfajniejsze po latach jest to, że wtedy byłem dość mocno emocjonalnie zaangażowany w jedną ze stron, w Częstochowę oczywiście, dzisiaj lepsze kontakty mam z ludźmi, którzy wtedy stali po drugiej stronie barykady. No i to tak wtedy mniej więcej zacząłem kibicować konkretnym zawodnikom, a nie klubom w których grają, ale to temat na inną historię.

Nigdy jakoś się nie obnosiłem z tym, że zbieram sobie te koszulki, nigdy też nachalnie nie prosiłem żadnego z zawodników, aby sprezentował mi swój trykot. Niektórzy po prostu o tym wiedzieli, bo znaliśmy się trochę lepiej i pamiętali, żeby coś tam do mojej szafy trafiło i miało swoją historię. Fajny prezent dostałem kiedyś od Łukasza Żygadły, który przez rok występował w Kaliningradzie, mam tę koszulkę, a teraz będę miał jeszcze tę, w której na co dzień Łukasz występuje w lidze irańskiej. Zresztą mógłbym tak brać teraz do rąk każdą z osobna i coś na jej temat napisać, jak o tej kapitańskiej Winiara z Mistrzostw Świata.

Kiedyś coś wymyślę co z tymi koszulkami zrobić, jak zaprezentować tę całą kolekcję, bo przecież nie o to chodzi, aby ten zbiór wypełniał szafę. Ale zanim to zrobię muszę jeszcze zdobyć kilka brakujących eksponatów. Jeden z nich od prawie trzech lat jeździ w bagażniku samochodu. Jeździ, jeździ i dojechać nie może, ha, ha. Mam nadzieję, że kiedyś dojedzie.


Marek Magiera

Comments


bottom of page