top of page
Zdjęcie autoraMarek Magiera

Serducho

2016-01-11


Podczas finału MŚ z Brazylią nie denerwowałem się tak jak wczoraj. Co ja piszę w ogóle? W porównaniu z tym, co działo się wczoraj, to na finale nie denerwowałem się praktycznie wcale. Już dawno mi się nie zdarzyło, żeby wyjść na spacer zaraz po zakończonym meczu. Wczoraj musiałem wyjść z domu i się trochę przejść.


Kiedyś napisałem w „Krótkiej Piłce”, że zawodowy sportowiec musi nauczyć się żyć z porażką i zwyczajnie ją zaakceptować. Wiem, że to bolesne uczucie, szczególnie wtedy, kiedy widzi się takie obrazki jak wczoraj. Z jednej strony nasza dzika radość, a z drugiej… Szczerze współczułem Niemcom i dalej im współczuję, bo zagrali kapitalny mecz, może nawet najlepszy w swojej historii. A mimo to przegrali.

Gdzieś przeczytałem wczoraj, że wygraliśmy ten mecz serduchem. To prawda. Analityczną oceną spotkania niech zajmą się ludzie ze sztabu, bo był to… dziwny mecz, ale taki być musiał. Jeżeli gra się serduchem, to genialne zagrania z reguły przeplata się jakimiś głupotami, których my (i Niemcy zresztą też) narobiliśmy wczoraj nieprzyzwoicie dużo.

Akcja meczu? Były takie dwie. Pierwsza to ta z tie-breaka z obroną Zatorskiego, dalej „obronowystawą” Łomacza do Kurka i skończony atak. Druga, też z tie-breaka. Ostatnia, bo najważniejsza, dająca po ataku Miki upragnione zwycięstwo.

W emocjach człowiek robi rożne głupoty, nie wiem co mnie podkusiło, ale zadeklarowałem na Twitterze, że #jeśliwygramyzNiemcamiwBerlinieo3miejsce to do Igrzysk w Rio nie tknę alkoholu. Przyznam szczerze, że nie spodziewałem się aż tylu reakcji po tym wpisie, część była z gatunku „chyba Cię pogięło”, część motywujących „nie dasz rady”. Najbardziej rozbawił mnie wpis z ewentualnymi dyspensami, bo do Rio trochę czasu zostało, a przed nami EURO ręcznych, EURO nożnych, Liga Światowa z finałem w Polsce i jeszcze parę innych ciekawych rzeczy z imieninami i urodzinami znajomych, czy Świętami Wielkanocnymi.

No, rzeczywiście trzeba mieć silną wolę. I charakter! Taki jak ten gość, co w polskiej reprezentacji gra z podkreślonym numerem 13. Wszystkich troskliwych informuję, że danego słowa zamierzam dotrzymać, bo przecież nie będę oszukiwał sam siebie. Butelkę wina otworzę dopiero podczas pierwszego meczu naszych siatkarzy na Igrzyskach w Rio de Janeiro.


Marek Magiera



Comentários


bottom of page