top of page
  • Zdjęcie autoraMarek Magiera

Rocznik 1977

2011-07-25


"Ja jestem z rocznika 77, a to jest rocznik wyjątkowy. Nas nie da się tak łatwo złamać. Wrócę szybciej, niż się to co poniektórym może wydawać!". Kto wypowiedział te słowa? Oczywiście Sebastian Świderski, a było to kilkanaście dni po kontuzji, której doznał w meczu ZAKSy w Rzeszowie.

"Świdra" gościłem wtedy w studio Polsatu Sport przy okazji meczu ZAKSy z AZS-em Częstochowa. Na boisku w ekipie spod Jasnej Góry występował Dawid Murek, który wrócił do sportu i siatkówki po kontuzji, którą trudno nawet nazwać koszmarem. To było coś gorszego! Dawid wrócił w wielkim stylu. Dawid Murek – rocznik 1977.

Jest jeszcze Piotrek Gruszka. Człowiek, który przez pół roku leczył kontuzję i w jakiś sposób mógł się psychicznie "zablokować". W Final Eight Ligi Światowej wszedł na boisko w niezwykle ważnym meczu z Argentyną. Trudno powiedzieć, co też kotłowało się w jego głowie, kiedy rzucił się do piłki, podbijając ją zresztą w mistrzowski sposób, narażając swój nadwyrężony bark na odnowienie się urazu. Po meczu, w małej salce Ergo Areny, gdzie nasi siatkarze mieli obowiązkowy streching, udzielając kolejnego wywiadu, zupełnie nieopatrznie rzucił do kamery. – Ja jestem z rocznika 1977, a to dobry rocznik. Zobaczycie, jest jeszcze "Świder" i on też wróci.

No i "Świder" wraca! Sebastian znalazł się w 19-osobowej kadrze Andrei Anastaziego, która rozpoczyna przygotowania do Mistrzostw Europy. Przyznam szczerze, że już dawno nic tak nie poprawiło mi humoru, jak właśnie ta wiadomość. Sebastian, Piotrek i Dawid, to sportowe osobowości, które są, albo przynajmniej powinny być stawiane za wzór tym wszystkim, którzy marzą o wielkich sportowych karierach. Daleki jestem od przesądów, czy innych podobnych historii, więcej – nie zatrzymuję się, kiedy czarny kot przebiega mi drogę, nie waham się też przejść pod drabiną, po prostu w takie rzeczy nie wierzę. Wierzę natomiast, że pewne rzeczy nie dzieją się przez przypadek, a nasz siatkarski rocznik 1977 tylko to potwierdza. Siatkarze z tego rocznika, a znam ich wszystkich osobiście, bo to akurat moja bajka wiekowa (rocznik 1974 – też dobry, choć niekoniecznie siatkarski), wychowali się w czasach, w których liczyły się zupełnie inne wartości, niż choćby teraz. Ale to akurat są w stanie zrozumieć tylko i wyłącznie ci, którzy płakali po przegranych meczach, wcale nie reprezentacji, ale klasy na klasę, czy bloku na blok. To właśnie tam hartowały się charaktery, tam człowiek uczył się prawdziwego życia. O swoje trzeba było cały czas walczyć, nikt nie dostawał nic za darmo…

Osobiście czekam na wielki powrót do reprezentacji jeszcze jednego gracza z rocznika 1977. Wszyscy, którzy interesują się siatkówką wiedzą o kogo chodzi. I coś mam przeczucie, że on też wróci szybciej, niż nam wszystkim się wydaje, tym bardziej, że w tym roku skończy dopiero 34 lata i nie jest z pokolenia – jak mawia jeden z siatkarzy rocznika 1977 – tak zwanej "miękkiej rury".

Marek Magiera

bottom of page