Prestiż...
- Marek Magiera
- 29 sty 2019
- 2 minut(y) czytania
2011-10-24
Po Klubowych Mistrzostwach Świata przyszedł czas na Ligę Mistrzów. W opinii ludzi zarządzających europejską siatkówką (CEV), to najbardziej prestiżowe rozgrywki klubowe na świecie. Może i tak jest, ale inauguracyjna kolejka pokazała, że pojęcie „prestiż” może mieć wiele znaczeń. Siatkarska Liga Mistrzów – brzmi naprawdę dobrze, ale co ponadto?
Pamiętam czas, kiedy rozgrywki o Puchar Europy zostały przemianowane na Ligę Mistrzów. Było to dokładnie dziesięć lat temu. To miała być w założeniu swego rodzaju odpowiedź włodarzy CEV na piłkarską UEFA Champions League. Albo inaczej. Siatkarska Champions League miała podążać drogą wyznaczoną przez swoją piłkarską imienniczkę. I podążyła, ale tylko w jednym kierunku, mianowicie rozbudowania jej do monstrualnych granic. Na tym niestety podobieństwa się kończą.
W miniony czwartek, wspólnie z Wojciechem Drzyzgą, miałem okazję komentować inauguracyjny, wyjazdowy mecz PGE Skry Bełchatów w Lidze Mistrzów. Rywalem naszej drużyny była Budvańska Rivijera Budwa. Skra wygrała 3:0. Spotkanie odbywało się w maluteńkiej hali. Na trybunach zasiadło kilkuset widzów, którzy ożywili się tylko raz i to akurat wtedy, kiedy na placu gry pojawił się Konstantin Ćupković, były gracz Budwy, obecnie siatkarz Skry. Realizacja telewizyjna meczu, delikatnie rzecz ujmując, była kiepska, brending rozgrywek praktycznie niezauważalny, a poziom sportowy ekipy gospodarzy mizerny.
Z ręką na sercu przyznaję, że nie mam nic przeciwko zespołowi z Budwy i tym podobnym, ani nic przeciwko ich występom w siatkarskiej Champions League. W tym miejscu wypada jednak zapytać, czy to jest naprawdę duży problem, aby wzorem europejskich piłkarskich władz, wyznaczyć standardy, których spełnienie będzie warunkiem koniecznym uczestnictwa w tych „elitarnych” i „prestiżowych” rozgrywkach. W futbolu sprawa jest prosta i oczywista. Nie masz odpowiedniego stadionu – nie grasz. Nie masz odpowiedniego zaplecza – nie grasz. Nie jesteś wystarczająco dobry sportowo – nie grasz. O brendingu i realizacji telewizyjnej nawet nie piszę, bo to sprawy tak oczywiste, że szkoda poświęcać im miejsca.
I tutaj dochodzimy do sedna sprawy, mianowicie UEFA płaci i wymaga! A CEV? Bez komentarza. No bo jak skomentować fakt, że kluby, które uczestniczą w europejskiej rywalizacji muszą z reguły dokładać do interesu, ewentualnie – w najlepszym wypadku – grają po kosztach…
Dla Skry i ZAKS-y, która też rozpoczęła walkę w LM od zwycięstwa pokonując u siebie 3:1 Partizana Belgrad, na koniec pocieszająca wiadomość, że jeszcze gorzej mają te zespoły, które rywalizują w mniej „prestiżowych” rozgrywkach o europejskie puchary, czyli w Pucharze CEV i Challenge Cup.
Marek Magiera
Comments