2014-05-05
Wybrałem się w piątek na Narodowy na finał Pucharu Polski w piłce nożnej. Byłem w sytuacji komfortowej, bo nie jestem kibicem ani Zawiszy, ani Zagłębia - ciężko byłoby mi zdefiniować do którego z tych klubów czuję większą sympatię, no może przez wzgląd na trenera lubińskiej drużyny Oresta Lenczyka, który tak jak ja urodził się 28 grudnia, może właśnie dla Zagłębia. Ale nie o tym chciałem dzisiaj napisać.
Na finał PP wybrałem się trochę z ciekawości, a trochę z obowiązku. Obowiązek polegał na tym, że miałem okazję po stadionie pochodzić i z różnych miejsc przyjrzeć się temu, co dzieje się na boisku - myślę, że wszyscy wiedzą, o co chodzi.
Ciekawość powodował fakt, że tak zwane "środowiska kibicowskie" Zawiszy i Zagłębia postanowiły finał PP zbojkotować, to znaczy nie przyjść na mecz do czego namawiały także wyszydzanych na co dzień - tu cytat z jednego z forów kibicowskich - "Januszy", "Andrzejów" i pikników, w myśl haseł "Zawisza zawsze razem" i "Zagłębie zawsze razem". Nie miejsce i nie czas, żeby tłumaczyć teraz zarzewie konfliktu między właścicielem Zawiszy i tak zwanym "środowiskiem kibicowskim", bo każdy sobie to może znaleźć wpisując do dowolnej internetowej wyszkiwarki hasło "konflikt Zawiszy z Osuchem".
Wybierając się na Narodowy nie wiedziałem czego się spodziewać, aż do momentu, kiedy nie wjechałem na Most Poniatowskiego - totalnie zakorkowany przez samochody na bydgoskich "blachach". Nie wiem ilu kibiców z Bydgoszczy w sumie dotarło do Warszawy, ale w gronie blisko 40 tysięcy obecnych na stadionie, myślę, że stanowili zdecydowaną większość. Do Warszawy dotarli też kibice z Lubina, widać było sympatyków piłki nożnej z innych zakątków naszego kraju. Zabrakło jedynie tak zwanych "kumatych", a może byli, tylko się nie ujawnili, nie wiem.
Teraz słowo o tych ostatnich. Gdyby dotarli do Warszawy, zarówno ci z Bydgoszczy, jak i ci z Lubina, to frekwencja na stadionie wzrosłaby może o dwa tysiące ludzi, czyli rzeczywistego znaczenia by to i tak nie miało. Nie wiem jakie dodatkowe atrakcje mogliby nam zafundować, gdyby byli, jedno wiem na sto procent - na pewno nie byłoby tak jak w piątek, gdzie przez cały mecz nie usłyszałem ani jednego wyzwiska, naprawdę.
Po finale przejrzałem kilka kibicowskich stron - na większości z nich - oczywiście wyśmiano doping dla jednego i drugiego zespołu, na wszystkich stwierdzono jedynie, że teraz zacznie się ogólnopolska propaganda sterowana przez PZPN i wrogie media, że mecz zakończył się wielkim organizacyjnym sukcesem.
Z ciekawości przejrzałem też pomeczowe relacje i zauważyłem, że nikt nie zauważył nieobecności bojkotujących finał tak zwanych "grup kibicowskich".
Dzisiejszy tekst zakończę dostrzeżonym na forum i nieśmiertelnym, uwaga: Pozdro dla kumatych!
Marek Magiera
Comments