2015-02-23
Dzisiejszy wpis do „Krótkiej piłki” sprowokował Andrzej Wrona. Siatkarz. Reprezentant Polski. Mistrz świata. Jednak zanim sprowokował, najpierw zakupił… buty. Dwie pary. Pochwalił się tym na twitterze.
Chciałem zacząć tak trochę sensacyjnie, ale nie mam takich zdolności jak niektórzy. Czasami żałuję, bo gdybym umiał się posługiwać tymi wszystkimi „paintami”, to walnąłbym dzisiaj tutaj coś na wzór okładki „Wprost” z Durczokiem i napisał w tytule, że Andrzej Wrona w „tych” butach poprowadzi w tym roku warszawską pielgrzymkę na Jasną Górę.
Część z Was zastanawia się pewnie, o co chodzi z tymi butami. Wyjaśniam. Andrzej przed rewanżowym meczem z Lube napisał na twitterze tak: „Kupiłem sobie buty w takich kolorach, że boję się iż @MagieraMarek mnie zniszczy w poniedziałkowej pisance tak jak kiedyś piłkarzy:) ups:P”.
He, he… Nikogo tutaj nie zniszczę, nie niszczyłem i niszczył nie będę, to nie w mojej naturze, fakt – czasami lubię tu się z kogoś pośmiać, ale umiem też śmiać się z siebie, a to podobno zaleta. Z tymi piłkarzami rzeczywiście trochę mnie wtedy poniosło, ale czuje się usprawiedliwiony, bo chciałem obejrzeć mecz, a obejrzałem festiwal pastelowych butów, które w telewizyjnej relacji przykuwały uwagę bardziej od piłki.
Co do samych butów Andrzeja, bo może nie wszyscy widzieli. Dziennikarka „Przeglądu Sportowego” Edyta Kowalczyk na twitterze zauważyła jedną dość istotną rzecz i napisała tak: „Tajemnica rozwiązana. @AndrzejWronaKra w butach jak mopersi. Zwykły człowiek blisko zwykłych ludzi.”
Moda się zmienia, także ta sportowa, czy jak kto woli boiskowa. Już na naszym siatkarskim mundialu pojawiło się kilka „modowych” nowinek. Na przykład Nikola Kovaćević grał w dwóch różnych butach, na prawą nogę zakładał buta w kolorze pomarańczowym, a na lewą w kolorze niebieskim. Krzysiek Ignaczak na jednym ze swoich filmików go zaczepił i zapytał o te buty. Nikola z uśmiechem na twarzy odpowiedział, że lewy jest od „skoka”, a prawy od trzymania stabilności przy przyjęciu.
Mógłbym tu jeszcze kilka historyjek z butami w tle przytoczyć, tak jak zresztą miałem w planach, ale ja wiem, czy jest sens? Przecież w sporcie, generalnie w życiu, najważniejsze jest to co w głowie, a nie na nogach, czy gdzie indziej.
Nie ukrywam, że Andrzej Wrona jest jednym z moich ulubionych siatkarzy. Mimo faktu, iż dzieli nas trochę lat, to ani ja, ani on – nie mamy z tym żadnego problemu. Osobiście najbardziej cenie sobie fakt, że z Andrzejem mogę pogadać o różnych rzeczach, nie tylko o odbijaniu piłki. O butach też możemy pogadać. Tak na marginesie, Andrzeju – gdybyś przypadkiem to przeczytał – to myślę sobie, że dopiero byś mnie „zszokował”, gdybyś wyszedł na mecz w zwykłych tenisówkach zwanych potocznie „pepegami” w których grali nasi mistrzowie świata z 1974 roku.
A propos grania. Teraz poważnie. Resovia i Skra awansowały do ostatniej rundy eliminacji Ligi Mistrzów. Obu klubom, zawodnikom, trenerom, działaczom i kibicom życzę, abyście mieli okazję się spotkać za kilka tygodni w Berlinie w bezpośrednim starciu o awans do wielkiego finału Champions League. Bo takie mecze – co pokazała nasza sobotnia ligowa konfrontacja na szczycie – są solą siatkówki. Na koniec jeszcze słowo o siatkarzach Jastrzębia, którzy wprawdzie pożegnali się z rozgrywkami, ale zrobili to w bardzo dobrym stylu. Jestem przekonany, że gdyby nie kontuzje i zdrowotne problemy kilku graczy, to trzy polskie drużyny w komplecie zameldowałyby się w 1/6 finału LM.
Marek Magiera
Comments