2018-07-09
Coś nie mam ostatnio szczęścia, bo plan na tekst znowu miałem inny, ale co zrobić? Życie. No to po kolei... Dziś trochę dłużej.
Finał Ligi Narodów. Nie zamierzam ukrywać swojego rozczarowania bo i niby po co miałbym to robić. I od razu zaznaczam, że nie chodzi mi o wynik, bo to sport - raz się wygrywa, raz się przegrywa. Chodzi mi o kwestię podejścia do tej imprezy. Przecież to był FINAŁ! Jakoś pięć drużyn mogło się zebrać i przyjechało zagrać w tym finale, a my - tak jak napisałem na Twitterze - przyjechaliśmy sobie do Lille pograć, albo nawet, jak ktoś to zauważył, nie tyle co pograć, tylko poodbijać. Akurat tak się składa, że komentowałem w Polsacie Sport mecz Rosja - USA w ostatniej kolejce fazy interkontynentalnej i doskonale wiedziałem w jakiej formie są nasi rywale, oglądałem też nasze występy, więc wiedziałem też w jakiej formie jesteśmy my, dlatego też nie robiłem sobie większych nadziei, ale liczyłem na to, że w finale, podkreślam FINALE, rzucimy na szalę wszystko to, co mamy na dziś najlepszego. Ale nie, my (czytaj Vital Heynen) cały czas swoje - zamieszane w garnku i jazda. Tak, tak, wiem, że trener mówił o testowaniu, o daniu szansy wszystkim, że Liga Narodów jest przetarciem dla młodych itd. Przeczytałem nawet komentarz, że możemy się cieszyć, że był w swoich postanowieniach konsekwentny. Wszystko pięknie, ładnie, ale to był FINAŁ. Po tym co wydarzyło się we Francji czuję ogromny niesmak i tyle. Uważam, ze z szacunku dla naszej dyscypliny, dla reprezentacji Polski i przede wszystkim kibiców nie powinno to tak wyglądać, jeszcze raz to podkreślę, żeby nikomu nie umknęło, w FINALE!
Pewnie przeczytam w niektórych komentarzach, że to zwykłe czepianie się, bo najważniejsze są mistrzostwa świata. Tak, to prawda. Mistrzostwa świata są najważniejszą imprezą w tym roku. Dla nas szczególną bo będziemy bronić tytułu. Tylko pytanie - a czy USA, Francja, Rosja, Brazylia, Serbia też będą grały w tych mistrzostwach? Czy dla nich to też będzie najważniejsza impreza w tym roku, czy rzucili wszystko co najlepsze na finałowy turniej Ligi Narodów? A, jeszcze a propos testów i testowania. Osobiście wolałbym przetestować w meczu z USA Bartka Kurka, który rewelacyjnie zagrał z Rosją i sprawdzić, czy jest w stanie zagrać dwa mecze z rzędu na takim poziomie, niż wystawiać do gry Damiana Schulza, który przez te zmiany, loty i doloty, urlopy kompletnie się rozregulował i do tego w każdym z meczów grał w zupełnie innej konfiguracji ludzkiej.
Dobra wystarczy, dobrze, że jest poniedziałek, to już trochę ochłonąłem, bo jakbym siadł do komputera w czwartek wieczorem, zaraz po meczu z USA, to mogłoby być średnio miło (proszę to zdanie potraktować trochę jako niewinny żart).
Teraz za to będzie miło i to już bez mrużenia oczu. Dwa słowa o turnieju Kinder+Sport dla najmłodszych adeptów siatkówki. Wczoraj w Zabrzu odbyły się wielkie finały tej imprezy - wspólnie z Grześkiem mieliśmy ogromną przyjemność je oprawiać, komentować i przede wszystkim świetnie się bawić. Drugi rok z rzędu i mam nadzieję, że nie ostatni 📷;)
W wielkim skrócie opiszę Wam tę imprezę kilkoma prostymi słowami: entuzjazm, pasja, radość, walka do ostatniej piłki niezależnie od wyniku, i to co najważniejsze - szacunek! Szacunek do siebie, do gry, do przeciwnika. Normalnie miód na serce. Sam kilkanaście lat temu wspólnie z moim bratem Jackiem i grupą naszych przyjaciół z UKS Olimpijczyk Częstochowa organizowaliśmy w hali Polonia piłkarskie turnieje dla dzieciaków. Kilku piłkarzy, którzy wtedy jako dziesięcio, czy jedenastolatkowie przyjeżdżali do nas pograć znacie dziś doskonale - ot choćby Maciej Rybus, Kamil Glik i jeszcze paru innych. O niektórych tych siatkarkach i siatkarzach z Zabrza też pewnie za jakiś czas usłyszymy, jestem o tym więcej niż pewny, nazwiska sobie pozapisywałem.
Teraz trochę liczb Kindera. W tegorocznej edycji udział wzięło 44 tysiące dzieciaków, 800 z nich zameldowało się na finałach w Zabrzu, rozdano sześć kompletów medali w trzech kategoriach - dwójek, trójek i czwórek dziewcząt i chłopców. Zawody sędziowało mniej więcej stu arbitrów, wśród nich był Wojciech Maroszek, nasz eksportowy sędzia, który w ubiegłym roku prowadził finał mistrzostw Europy, a kilka dni temu sędziował finałowy turniej Ligi Narodów siatkarek w chińskim Ninjang. Nie było go w domu kilkanaście dni, mógł zostać z rodziną, mógł robić sto innych rzeczy, a on przyjechał do Zabrza, w niedzielę sędziował od początku do końca, od rana do późnego popołudnia (na marginesie dodam, że imponują mi takie zachowania).
Gratulacje dla organizatorów, pomysłodawców, sędziów, protokolantów, wolontariuszy, szczególne wyróżnienie dla mojego przyjaciela Kuby Malke, który jedenaście lat temu zaczął coś absolutnie unikalnego. Kuba szacun! Bez tych „małych”, a tak naprawdę „wielkich” rzeczy gdzieś tam na dole tej naszej siatkarskiej piramidy, nie byłoby tego, co na samej górze. Brawo! I gratulacje!
I ekstra podziękowania dla ambasadorów projektu - Piotra Gruszki i Sebastiana Świderskiego. Grucha! Świder! Super, że jesteście i robicie, to co robicie!
Marek Magiera
コメント