top of page
Zdjęcie autoraMarek Magiera

Nic się nie zmienia...

2019-07-22




Dzisiaj w zasadzie, to mógłbym poszperać w archiwum Krótkich Piłek i przekopiować jeden do jednego jakiś mój tekst po skokach w Wiśle sprzed roku, sprzed dwóch lat, sprzed trzech, czy czterech, a nawet pięciu czy sześciu. Bo nic się nie zmienia. Skoczkowie skaczą jak z nut, kibice są fenomenalni tak jak byli zawsze. A wszyscy ludzie z którymi się tam spotykamy tworzą taki klimat, że nawet grillowane oscypki z żurawiną, czy krewetki w „Gołębiu” (przepyszne swoją drogą) nie mają z nimi szans.

Nie chcę was zanudzać, więc napiszę o rzeczy, która mnie absolutnie zaskoczyła. Chodzi o... pogodę. W niedzielę od rana wiało i lało, słychać było grzmoty. Jeszcze o godzinie 15-tej solidnie popadało czego sam doświadczyłem idąc na skocznie na własnej skórze, albo bardziej na spodniach, butach i kurtce, ale wystarczyła chwila i uwaga. Pierwszy przedskoczek, potem drugi, trzeci i... wyszło słońce. Zawody odbyły się bez żadnego problemu.

Druga rzecz o której piszę z wielką przyjemnością, to moment sobotniej dekoracji i odśpiewanie hymnu a’capella. Na naszej scence, tam na górze, zrobiło to ogromne wrażenie, bo obydwie zwrotki kibice zaśpiewali niezwykle głośno i dynamicznie. Normalnie, ciary! I co dla mnie ważne, bo walczę z tym już ponad dekadę, wyraźnie było słychać „kiedy my żyjemy”, a nie żadne „póki my żyjemy”. Brawo! W naszym hymnie nie ma żadnego „póki”. Póki co, to możemy się co najwyżej piwa, albo wina napić po zwycięskich zawodach, he he. I tak zrobiliśmy, ale wiecie jak jest, co było w Vegas, stop, wróć, co było w Wiśle, to zostaje w Wiśle. 

Do następnego razu! Pozdrowienia i podziękowania dla wszystkich kibiców, którzy pojawili się na skoczni w piątek, w sobotę i w niedzielę. Mamy nadzieję, że Wam się podobało.

A co do samych zawodów i występu naszych chłopaków, to nie ma co pisać. Klasa! Szacun panowie!


Marek Magiera

Comments


Commenting has been turned off.
bottom of page