top of page
Zdjęcie autoraMarek Magiera

Między niebem, a piekłem

2016-01-04


Przygotujcie się kochani, że takich meczów jak ten Polska – Rosja siatkarek przez kilka najbliższych dni może być jeszcze kilka. I może być też tak, że jedna jedyna piłka w meczu zatańczy na taśmie i wpadnie w boisko bez reakcji graczy broniących. I ktoś znajdzie się w siatkarskim niebie, a ktoś wyląduje w piekle. This is volleyball!


Niewielu kibiców, znawców, ekspertów dawało naszym siatkarkom jakiekolwiek szanse w meczu z Rosjankami. Po trzech kwadransach było jednak 2:0 dla nas i wystarczyło postawić przysłowiową kropkę nad „i”. Dlaczego tego nie zrobiliśmy? Może dlatego, że – teraz uwaga – fachowa uwaga mojej małżonki w połowie czwartego seta – „czemu u nas atakuje tylko jedna?”.

Na analizę całego turnieju przyjdzie oczywiście czas. Jutro (czytaj we wtorek) drugi mecz Polek. Z Belgią. Z tą przeklętą Belgią, która na początku stycznia, dwa lata temu w Łodzi ograbiła nas z marzeń o grze na MŚ we Włoszech.

Jakby tego było mało, jutro też początek tak zwanej „rzezi berlińskiej”. Na samą myśl o tym turnieju drętwieje mi język, bo tu rzeczywiście może się wydarzyć absolutnie wszystko. Na problemy innych drużyn nie patrzę, bo każdy je ma i każdy musi sobie z nimi jakoś poradzić. Wczoraj wieczorem lekko odetchnąłem, że z „Kubim” wszystko w porządku, bo jakoś tego turnieju bez jego udziału nie potrafiłem sobie wyobrazić. Udział rozumiem w tym miejscu jako grę od pierwszego spotkania, od pierwszej piłki.

Pod koniec ubiegłego roku, komentując jakiś mecz z Wojtkiem Drzyzgą, Wojtek zażartował, że podczas turniejów kwalifikacyjnych do IO jedno co jest pewne, to tylko to, że w Polsce wzrośnie sprzedaż produktów pewnego przemysłu, i na pewno nie miał tu na myśli producentów ziół i leków uspokajających. Ja tam zbytnio przesądny nie jestem, ale tak na wszelki wypadek zakupiłem już pięć butelek czerwonego wina, dokładnie tego samego, które towarzyszyło mi podczas oglądania meczów piłkarzy z Niemcami na Narodowym, Szkocją na wyjeździe i Irlandią na koniec eliminacji.

Zastanawiałem się, czy pierwszej butelki nie otworzyć już dzisiaj podczas meczu siatkarek (uwaga, żart sytuacyjny: na pewno byśmy wtedy wygrali z Rosją), ale inżynierskie doświadczenie natychmiast podpowiedziało, że jak zacznę jutro, to wystarczy i dla chłopaków i dla dziewczyn, bo przecież środę mamy wolną od emocji.

Uff, ciężki jest los kibica. Nie ma co…

A, i na koniec, bo w emocjach gdzieś mi się zawieruszyło. Dziewczyny! Brawa za ten mecz z Rosją. Ja tam – tak jak napisałem na Twitterze – cały czas wierzę!


Marek Magiera

Comments


bottom of page