2018-01-15
Przyznaję, że niektórych rzeczy nie jestem w stanie pojąć mimo faktu, że z zawodowym sportem mam styczność od 25 lat. Chodzi mi konkretnie o zmiany na stanowiskach trenerskich i generalnie wybór nowych szkoleniowców. Kto decyduje o podejmowaniu decyzji z grubsza wiemy - właściciele tudzież prezesi - natomiast jakie przyjmują kryteria, tego już nie.
W piątek z pracą w Jastrzębskim Węglu pożegnał się Mark Lebedew. Zostawił zespół na czwartym miejscu w lidze, wygrał dwa z dwóch dotąd meczów w Lidze Mistrzów, no i przegrał w ćwierćfinale Pucharu Polski z Onico Warszawa, co podobno - piszę podobno, bo tego nie wiem - przelało czarę goryczy. W tym miejscu, tak na zwykłą logikę, chciałem zapytać, co ten facet miał zrobić więcej? Dołożę do tego brązowy medal z poprzedniego sezonu i wydobycie drużyny z totalnego dołu dwa lata temu. Osobiście bardzo szanuję trenera Lebedewa i uważam go za jednego z najlepszych szkoleniowców w historii naszych zawodowych rozgrywek. Liczę też na to, że już niedługo znowu spotkamy się gdzieś na placu boju. Niewykluczone zresztą, że w Polsce.
A propos trenerów. Miniony tydzień przyniósł informację, że na placu boju o miano selekcjonera kadry siatkarzy pozostało trzech kandydatów - Piotr Gruszka, Andrzej Kowal i Vital Heynen. Na dziś wiadomo, że asystentem jednego z nich będzie Michał Mieszko Gogol, który był przecież kandydatem do objęcia samodzielnej posady selekcjonera. Trochę to dla mnie dziwne. I nie chodzi o to, że Gogol będzie asystentem jednego z trzech wymienionych trenerów, tylko o to, że taką informację ogłasza się przed wyborem pierwszego trenera. Argumentacja, że cała wyżej wymieniona trójka kontaktowała się z Michałem i chciała go widzieć w roli asystenta, a on się na to zgodził, jest taka jakoś PR-owo... dziwna, by nie powiedzieć słaba. Co by szkodziło poczekać te dwa, czy trzy tygodnie na wybór pierwszego trenera i dać mu możliwość ogłoszenia składu sztabu?
Marek Magiera
Comments