top of page
  • Zdjęcie autoraMarek Magiera

Liga eksperymentów…

2023-06-12



Nie mam zielonego pojęcia jak ocenić występ reprezentacji Polski siatkarzy na turnieju z Nagoyi. Polacy wygrali z Francją 3:1, Bułgarią i Iranem po 3:2 oraz przegrali z Serbią 0:3. Zaraz wyjaśnię dlaczego. I niby wyniki się zgadzają, też trzeba wziąć poprawkę w jakim składzie nasza reprezentacja poleciała na turniej do Japonii, z drugiej strony to w sumie zabawne, że te wyniki nie robią na nikim jakiegoś wielkiego wrażenia, wszak to „tylko” Liga Narodów. Ja w tym miejscu dodam, że Liga narodów to spadkobierczyni nieodżałowanej Ligi Światowej – naszego siatkarskiego okna na świat otwartego przez Ireneusza Mazura i jego kadrę oraz Mariana Kmitę, Janusza Biesiadę i Artura Popko lat temu 25. Tak tak. Ćwierć wieku temu. Dla młodszych kibiców to prehistoria, zresztą nie tylko kibiców. Weźmy kadrowiczów, którzy teraz reprezentowali nasz kraj w Japonii. Grzegorz Łomacz i Karol Kłos, a i owszem, trochę liznęli „starej” siatkówki, ale reszta graczy już niekoniecznie. Jakub Szymański dopiero co przyszedł wtedy na świat, Kamil Semeniuk miał dwa lata, Mateusz Bieniek cztery, Karol Butryn pięć, Artur Szalpuk trzy, a Janek Firlej dwa lata. Kamila Szymury, Kuby Hawryluka, Karola Urbanowicza, Mateusza Poręby i Mikołaja Sawickiego w ogóle nie było na świecie. Kiedyś Liga Światowa przy posusze całej naszej siatkówki była wielkim reprezentacyjnym świętem, a dzisiaj jest tylko narzędziem w drodze do celu, takim trochę poligonem doświadczalnym, czy wręcz miejscem na różnorakie eksperymenty. No, ale widocznie tak musi być…


Nasi kadrowicze wracają do Polski, gdzie spędzą kilka najbliższych dni, a w piątek w Płocku rozegrają towarzyski mecz z reprezentacją Argentyny. Nie ukrywam, że cieszę się na to spotkanie, bo akurat Argentynę darzę ogromną sympatią i to z różnych powodów – mam na myśli tylko i wyłącznie te sportowe, ale to temat na inną historię. Jej kolejną część – wprawdzie niewielką, ale z pewnością jak zawsze ciekawą – napisze piątkowe spotkanie w Płocku. Do zobaczenia! Marek Magiera


bottom of page