2013-03-04
Jeżeli chodzi o sport, to ostatni tydzień był wyjątkowo zwariowany. Działo się, oj działo. Powinienem zacząć, no właśnie… Od czego? No to może tak, po kolei… Zacznę od tego co dzisiaj, z tytułowym przesłaniem – kto z kibiców siatkówki nie lubi poniedziałków? Tych siatkarskich poniedziałków?
Resovia – Skra. Starcie numer pięć. Pierwsze dwa mecze w Rzeszowie dla Resovii. Dwa następne w Bełchatowie dla Skry. Trener Ireneusz Mazur z którym rozmawiałem w sobotę jadąc samochodem z Bydgoszczy twierdzi, że im dłużej będzie trwał ten mecz, tym szanse Skry na zwycięstwo będą większe. Ja mam inną teorię. Uważam, że kto wygra pierwszego seta, szybko wygra cały mecz. Ale może się mylę, powiem więcej, chciałbym się mylić, bo szkoda, żeby rywalizacja dwóch takich drużyn skończyła się tak szybko. Polubiłem te siatkarskie poniedziałki. Polsat Sport. 17.30.
Dwa słowa o tym, co wydarzyło się wczoraj. Jastrzębski Węgiel – Effector Kielce. Bez niespodzianki.
Sobota.
Delecta Bydgoszcz – Ural Ufa. Zdrowia bydgoszczanom brakło i tyle. Nic więcej. Cały sezon dla Delecty jest wyjątkowo udany, teraz zwyczajnie zabrakło przysłowiowej wisienki na torcie w postaci awansu do finału Challenge Cup. Szkoda, ale cóż zrobić. Takie życie. A tak na marginesie. Stefan Antiga zapytany przez Tomka Swędrowskiego o tajemnicę zawartą w jego formie, grze, dyspozycji, odpowiedział krótko i treściwie – dobre francuskie czerwone wino… No to tak patrząc na to zjawisko przez pryzmat zespołu z Ufy, gdzie najmłodszy zawodnik wyjściowej szóstki liczy sobie 31 lat, a najstarszy 40, to trzeba przyznać, że tam to dopiero musieli tego wina wypić.
Bank BPS Muszyna – Fenerbahce Stambuł. Klub z Muszyny, siatkarki i trener Serwiński weszli do historii polskiej siatkówki z potężnym przytupem. Brawo, brawo i jeszcze raz brawo! Jestem pod wrażeniem, bo nasze dziewczyny nie dość, że musiały walczyć ze znakomitym rywalem, to jeszcze dodatkowo z fanatyczną i bardzo niemiłą publicznością oraz beznadziejnymi liniowymi. Powiem więcej. To co wyprawiali „sędziowie” z chorągiewkami w dłoniach, to jest największy z możliwych objaw bandytyzmu sportowego. Jeżeli CEV (następny kamyczek do ogródka) nie zrobi coś w tym temacie, to przepraszam bardzo, ale nie mam pytań. Przecież to co widzieliśmy w Stambule, to była kradzież na widno.
Justyna Kowalczyk. Jadąc z Bydgoszczy do Warszawy z trenerem Mazurem włączyliśmy radio. Przez litość przemilczę jaką stację. Informacje sportowe i komunikat: sensacyjny brąz skoczków i tylko srebro Kowalczyk. Nazwiska czytającego nie znam, ale też z doświadczenia wiem, że to akurat niekoniecznie musi być jego sprawka, dlatego też temu, co to wymyślił (czyt. „tylko srebro Kowalczyk”) chciałem zadedykować osobistą refleksję – puknij się chłopie w łeb!
Drużyna skoczków. Nie znam się na tym, nie rozumiem tych nowych przepisów, ale oglądać lubię, parę razy nawet byłem… Do rzeczy. Medal w drużynie jest najlepszą odpowiedzią na pytanie, czy warto inwestować w szkolenie. Przecież ludzie którzy go wywalczyli zaczynali swoje kariery w kulminacyjnym momencie „Małyszomanii”, kiedy wspólnie z jeszcze młodszymi zawodnikami objęci zostali specjalnym programem pod hasłem: „Szukamy następców mistrza”. No i długo nie trzeba było czekać. Raptem dziesięć lat. Kamil Stoch. Mistrz!
Real Madryt. Ograć Barcelonę dwa razy w ciągu pięciu dni, to duża sztuka. Chciałem napisać nawet, że wielka rzecz, ale jeden z moich przyjaciół „madridistów” w telefonicznej rozmowie uświadomił mi, że to powinna być norma.
Marek Magiera
Comentarios