top of page
Zdjęcie autoraMarek Magiera

Historia

2016-03-21


Któryś z mądrych filozofów powiedział kiedyś, że życie to piękna gra w której bilans zysków i strat powinien się na koniec wyrównać, czyli po prostu - jak to się potocznie mówi - wyjść na zero. Przysłowia jak wiadomo są mądrością narodów, a te wszystkie powiedzenia, czy powiedzonka, które często towarzyszą nam w życiu mają to do siebie, że raz się sprawdzają, a innym razem już nie.

Dlatego też łopatologicznie pozwolę sobie stwierdzić, że jeśli już nigdy więcej w historii siatkówki nie dojdzie do rywalizacji Skry z Zenitem, to Skra w czwartek powinna wyeliminować Zenita z rozgrywek Ligi Mistrzów, wyrównując tym samym wszystkie rachunki z tym rywalem. Jeśli jednak nie będzie to ostatnia konfrontacja tych drużyn, to w czwartek może być... różnie. Po prostu, sport. Albo jak kto woli, życie właśnie.

Nie wiem, nie ma sensu chyba przypominać szczegółowo ostatnich konfrontacji obu tych ekip. Myślę sobie, że siatkarscy kibice, nie tylko ci sympatyzujący ze Skrą, doskonale pamiętają okoliczności porażki bełchatowian w finale Ligi Mistrzów w Atlas Arenie, kiedy to sędzia przedwcześnie skończył mecz, nie zauważając dotknięcia piłki w bloku przez Jurija Bierieżkę. Jeszcze wcześniej Skra przegrała rywalizację z Zenitem przez... chory regulamin, tyle tylko, że był on znany obu ekipom, dlatego nie ma co w tym przypadku rozdzierać szat. Warto przypomnieć jedynie, że w dwumeczu Skra przegrała 2:3 i wygrała 3:1, a o wszystkim i tak zadecydował złoty set wygrany ostatecznie przez ekipę z Kazania.

Po świetnym meczu w Kazaniu w ubiegłym tygodniu i zwycięstwie bełchatowian 3:2, czas na rewanż w Łodzi. Nadszedł bowiem idealny moment na zemstę za wszystkie dotychczasowe "krzywdy"! He, he. Brzmi dobrze, prawda? Proszę tego nie traktować jednak śmiertelnie poważnie. Jestem ostatnią osobą, która przed rewanżem zamierza pompować balonik. Co to, to nie. Chciałbym jedynie, żeby Skra zagrała tak dobrze jak w Kazaniu, a czy to wystarczy na pokonanie rywala - zobaczymy. Marzę o tym, aby w Krakowie, w finale Ligi Mistrzów zagrały dwa polskie zespoły, bo znów byłoby to wydarzenie bez precedensu w historii naszej dyscypliny i chciałbym, żeby Tomek Swędrowski ponownie mógł powiedzieć, że historia rodzi się na naszych oczach.


Marek Magiera


PS. Na następną Krótką Piłkę ze względu na zbliżające się święta zapraszam wyjątkowo nie w poniedziałek, a w najbliższy piątek. Pozdrawiam wszystkich.

Comments


bottom of page