top of page
Zdjęcie autoraMarek Magiera

Fajne chłopaki!

2014-02-17


Przed tygodniem napisałem, że jeden z felietonów poświęcę Kamilowi Stochowi i naszym skoczkom narciarskim. Napisałem, że zrobię to po konkursie drużynowym, ale tak sobie pomyślałem, że nie ma na co czekać. Nasza drużyna stanie do walki o medal już dzisiaj i tak jak mam przyjemność zajmować się zawodowo sportem od dwudziestu lat – tak chyba nikomu innemu, jak właśnie naszym skoczkom – nie życzyłem nigdy, aż tak bardzo, wywalczenia miejsca na podium.,


W ostatnim tygodniu o Kamilu Stochu napisano chyba wszystko. Specjalistyczna sportowa prasa skupiła się na jego karierze, w Internecie furorę robi filmik na którym dwunastoletni Kamilek opowiada Telewizji Polskiej o swoich marzeniach, w tym o… olimpijskim złocie, oraz o pani Jadzi z Zębu, która założyła Uczniowski Klub Sportowy, gdzie Kamil zaczynał wspaniałą karierę. Plotkarskie portale wzięły na tapetę nie tylko Kamila, ale także jego małżonkę. W ciągu kilkudziesięciu sekund (bo tyle trwały w sumie skoki Stocha) wszystko się zmieniło. Tylko nie Kamil. Pozostał taki sam. Skromny i niebywale spokojny. O filmiku nagranym trzynaście lat temu mówi wprost, że jest dla niego… trochę krępujący.

Moje związki ze skokami narciarskimi sięgają początku lat osiemdziesiątych ubiegłego stulecia, kiedy wspólnie z ojcem i bratem siadaliśmy przed telewizorem, aby oglądać doroczny konkurs Czterech Skoczni. Brzmi banalnie, prawda? Jako dzieciak, wspólnie z kolegami z częstochowskiego osiedla Błeszno, w każdą zimę budowaliśmy naszą skocznie, gdzie rozgrywaliśmy zawody. Oczywiście nie pamiętam, ilu nas skakało i kto te zawody wygrywał, pamiętam za to, jak pewnego razu wymyśliliśmy, aby tuż za wyjściem z progu ustawiać sanki i przesuwać je coraz dalej po każdym kolejnym skoku. Zapamiętałem to tylko dlatego, że po jednej z takich prób, jeden z moich kolegów, a konkretnie Darek Wierzba złamał sobie nogę i został… osiedlowym bohaterem.

Dwanaście lat temu, wspólnie z Grześkiem Kułagą, dostaliśmy zaproszenie do poprowadzenia zawodów o Puchar Świata w Zakopanem. To właśnie wtedy zaczynała się „Małyszomania”, a my mieliśmy niebywałą przyjemność brać w tym przedsięwzięciu bezpośredni udział. I to przez kilka lat, włącznie z zawodami Letniej Grand Prix na igelicie. Wtedy też poznaliśmy masę fantastycznych ludzi, których cechowało to wszystko, co cechuje Kamila Stocha – skromność, szacunek do drugiej osoby, spokój i ogromna pokora. 

Skoczków lubię też za to, że znakomicie potrafią grać w… siatkówkę i interesują się tym sportem. Dwa lata temu z całą naszą reprezentacją i trenerem Łukaszem Kruczkiem spotkaliśmy się w Szczecinie podczas charytatywnego meczu siatkówki na który zaprosił nas nasz serdeczny kolega, Maciej Kisiel. Nie będę opisywał gry, bo nie o to chodzi, przypomnę tylko, że z wielkim uznaniem o umiejętnościach naszych „latających orłów” mówili siatkarze, którzy w tym meczu wystąpili – Daniel Pliński, Marcin Wika, Mariusz Wlazły, Paweł Woicki czy Marcin Nowak. Ten pierwszy posłużył nawet Kamilowi Stochowi jako… podest do wykonania zagrywki.

Po meczu poszliśmy na uroczystą kolację i tam miałem okazję porozmawiać chwilę z Maćkiem Kotem. No, z tą chwilą to przesadziłem, bo gadaliśmy dobre cztery godziny. I wyobraźcie sobie, że w ogóle nie rozmawialiśmy o sporcie. Rozumiecie to?

Skoczkowie jeśli tylko mają czas starają się też dopingować naszą siatkarską reprezentację, z reguły robią to w katowickim Spodku. Dwa lata temu całą ekipą zjawili się na meczu Polska – Brazylia. Wtedy też na naszym stanowisku odwiedził nas Kamil, bo był ciekawy jak to wszystko wygląda od środka. Zrobiliśmy sobie wspólną pamiątkową fotkę, którą jakiś czas temu zamieściłem też na twitterze. Nawet do głowy mi nie przyszło, że będzie to fotka z mistrzem świata i mistrzem olimpijskim, i to podwójnym!

Dzisiaj drużynowy konkurs skoków. O medal będzie bardzo trudno, ale… marzyć można i trzeba. Tak jak mały Stoch dwanaście lat temu. Marzenia naprawdę się spełniają, tylko trzeba w nie bardzo głęboko wierzyć. Mam nadzieję, że tę wiarę mają też nasi skoczkowie i dzisiaj późnym popołudniem sprawią nam, a przede wszystkim sobie, ogromną radość i frajdę. Ja im tego życzę – tak jak napisałem na wstępie – jak nikomu innemu. Bo to, że tak zakończę klasykiem, fajne chłopaki są!

Kamil, Maciek, Janek, Piotrek… Zróbcie to! Proszę…


Marek Magiera


Comments


bottom of page