2017-11-06
W czwartek PAP opublikowała bardzo ciekawą depeszę dotyczącą pomiaru głośności na meczu piłkarskim Wisły Kraków z Legią Warszawa. Średnia wartość wyniosła 91,1 decybeli dB(A). Nie wiem czy to dużo, ale wiem też, że kiedyś podobną próbę wykonano na meczu Ligi Światowej w Łodzi, jeszcze w hali przy Skorupki, ale wyniku tego pomiaru niestety nie pamiętam.
Dalej możemy przeczytać, że naukowcy chcą, aby wyniki pomiaru posłużyły do rozpoczęcia dyskusji nt. ograniczenia głośności podczas masowych imprez.
- Na stanowisku pracy nie może być głośniej niż 85 decybeli. Gdyby zawodnicy mieli funkcjonować przy takich (91,1 decybeli) wartościach przez osiem godzin, to musieliby biegać w stoperach i ochronnikach słuchu – powiedział Marcin Zastawnik, który przeprowadził badanie wraz z Bartłomiejem Kukulskim.
No i teraz ciekawostka. Najwyższa wartość, jaką podczas meczu Wisła-Legia odnotowali naukowcy, wynosiła 108 decybeli. Idę o zakład, że było to wtedy, kiedy kibice z Krakowa "pozdrawiali" swojego wychowanka Krzysztofa Mączyńskiego, który latem postanowił skorzystać z propozycji Legii i przeprowadzić się do Warszawy. A "pozdrawiali" go w szczególny sposób, bo wymyślili nawet okolicznościową piosenkę, której treść zawarła się w jednym zdaniu (teraz dzieci zamykają oczy): "Ch... ci na imię, Mączyński ty sk...!".
Wracamy do opracowania naukowców. Dla porównania średnia wartość natężenia dźwięku pochodzącego z ruchu ulicznego wynosi 90 dB, motocykl bez tłumika powoduje hałas o wartości 100 dB, zaś 110 dB to pracująca piła łańcuchowa.
- Myślimy, że wyniki mogą być pretekstem do rozpoczęcia dyskusji w Polsce nt. ewentualnego ograniczenia hałasu podczas różnych imprez. Według mnie takie ograniczenie w Polsce byłoby potrzebne, a przynajmniej trzeba uświadamiać ludzi, że długi pobyt na dużych koncertach, meczach, może nam uszkodzić słuch - powiedział naukowiec, który ma nadzieję w przyszłości przeprowadzić podobne pomiary na Stadionie Narodowym w Warszawie.
Ja bym miał prośbę do naukowców, żeby zamiast głośności na obiektach sportowych, zbadali dlaczego najgłośniej jest z reguły w momentach, kiedy można komuś - głównie przeciwnikom, albo sędziom - zwyczajnie naubliżać. Ciekawe, prawda?
A tak na marginesie, idę o zakład, że najgłośniej na imprezie sportowej na jakiej byłem, a na paru byłem, to było wtedy, kiedy nasi siatkarze zdobyli ostatni punkt w finałowym meczu MŚ z Brazylią w Spodku. I chyba ten hałas nikomu nie przeszkadzał.
Marek Magiera
Comentarios