2012-10-17
W niedzielę gość skacze ze spadochronem z Kosmosu na Ziemię, kilka dni temu stacja TVP Info łączy się za pomocą jakiegoś telefonu z wizją z korespondentem na końcu świata, który jest gdzieś u Talibów przy wschodniej granicy Afganistanu – obraz oczywiście jest jakości full HD, a tu spadło trochę deszczu i nie można normalnego meczu w piłkę zagrać. Żenada.
Byłem wczoraj na Stadionie Narodowym. Stopień wk… ludzi, którzy opuszczali trybuny był trudny do opisania. Dobrze, że na telebimach Stadionu nie puszczono konferencji prasowej pani Olejkowskiej z PZPN-u (widziałem to już w domu), bo coś mi się zdaje, że kibice, którzy byli na obiekcie… sami by ten dach zamknęli i to szybciej niż tej pani mogłoby się wydawać.
Z takimi jak ja, nie ma problemu. Po meczu z żoną i synem spokojnie pojechaliśmy do domu. Zajęło nam to niespełna godzinę. Ale już dziś na powtórkę pójdę tylko z synem, bo żona do 17-ej pracuje. Ilu jest takich ludzi jak ona? Ilu jest takich ludzi jak mój 60-kilkuletni sąsiad z sektora, który przyjechał na mecz z dziesięcioletnim wnukiem z Białki Tatrzańskiej i który do wyprawy na mecz szykował się od pół roku. Uwierzcie mi, ale kiedy spiker na stadionie ogłosił, że mecz się nie odbędzie – obaj zwyczajnie się rozpłakali. Dla mnie strata jednego biletu o wartości 150 złotych nie uszczupli znacząco domowego budżetu (choć przecież z drugiej strony lepiej mieć stówę więcej niż mniej, prawda?), ale ilu jest takich kibiców, których nie będzie zwyczajnie stać, albo będą sobie musieli czegoś odmówić, aby drugi raz do Warszawy przyjechać, czy w niej zostać z dnia na dzień?
Mecz Polska – Anglia miał przejść do historii. I przeszedł, szkoda tylko, że z takich, a nie innych powodów. Godny odnotowania jest fakt, że to co stało się w Warszawie we wtorek, 16 października 2012 roku, było znakomitym podsumowanie 4-letniej działalności PZPN kierowanej przez pana Grzegorza Latę. Dajcie mu wody! Niech ochłonie…
Marek Magiera
Comments