top of page
  • Zdjęcie autoraMarek Magiera

Cisza i spokój

2013-09-16


Właśnie wróciłem ze Spały. Nie wiem ile razy w życiu tam byłem, ale tak lekko licząc, w sumie parędziesiąt by się spokojnie uzbierało. W tym roku byłem chyba piąty, albo szósty raz. Nigdy jednak nie było tam tak cicho i spokojnie jak dzisiaj. W hotelu w którym mieszkają nasi siatkarze z reguły kręciło się masę ludzi, głównie sportowców. Na stadionie życie tętniło od wczesnych godzin rannych do późnego wieczora. Dzisiaj poza siatkarzami w Spale nie było dosłownie nikogo innego.


Już rano było wiadomo, że Andrea Anastasi w przededniu mistrzostw Europy zrezygnował z usług Wojciecha Włodarczyka. Moja redakcyjna koleżanka z Polsatu Sport Marta Gula poprosiła Wojtka o rozmowę. Problemu nie było. Był za to nieznikający uśmiech z twarzy zawodnika. Czuć przy tym było jednak ogromne rozczarowanie, ale nie ma się co dziwić, bo na jego miejscu każdy z nas czułby się dokładnie tak samo. Może nawet nie tylko rozczarowany, ale też, a może przede wszystkim rozżalony.

Osobiście myślałem, że Anastasi podejmie inną decyzję, byłem gotowy przyjąć zakład, że zrezygnuje z jednego ze środkowych. Piszę te słowa patrząc na nasz zespół przez pryzmat Memoriału Huberta Wagnera. Włodarczyk wprawdzie na przyjęciu się nie pojawiał, jeśli już to sporadycznie, ale w niemal wszystkich spotkaniach dawał zadaniowe zmiany wchodząc na zagrywkę i spisywał się dobrze. Nie wiem, być może na decyzję trenera miało sobotnie zdarzenie na treningu podczas którego Włodarczyk podkręcił staw skokowy? Może…

Wykorzystując pobyt w Spale porozmawiałem sobie nieco dłużej z Łukaszem Żygadło, Michałem Ruciakiem i Michałem Kubiakiem. Od wszystkich bije duży spokój…

– Tutaj w Spale tego nie czuć, bo jesteśmy odizolowani od świata zewnętrznego, ale wszystko się zmieni, kiedy pojedziemy do Gdańska – powiedział mi Michał Kubiak. – Im bliżej będzie pierwszego występu, tym emocje będą rosły, na pewno. Ale gramy przy naszych kibicach, a oni jak zawsze będą z nami.

Łukasza pytałem jak walczyć z presją i oczekiwaniami szeroko pojętej opinii publicznej. Kto jak kto, ale on doskonale poznał to uczucie przez kilka lat grając w Trento, gdzie nikt sobie nie wyobrażał, że można zająć drugie miejsce, a nie pierwsze, albo nie wygrać finałowego turnieju Ligi Mistrzów będąc jego gospodarzem. Na koniec zapytałem, czego mu życzyć przed turniejem. – Zdrowia – odpowiedział. – Zdrowia i szczęścia, a będzie dobrze.

No to zdrowia Łukaszu. Nie… Zdrowia i szczęścia.


Marek Magiera

Comments


bottom of page