2019-07-15
Nie wiem ile obejrzałem meczów podczas finałowych zmagań Ligi Narodów, czy wcześniej Ligi Światowej, ale wiem na pewno, że tegoroczny finał zapamiętam na długo, tak jak ten wygrany w Sofii w 2012 roku, ten w Gdańsku 2011 kiedy wywalczyliśmy brąz i te dwa w Katowicach, najpierw w 2001 roku, a później w 2007 roku, kiedy wprawdzie nie wygraliśmy nic, ale wiadomo - Spodek to Spodek.
Tak jak pisałem tydzień temu. Odwiedziłem chłopaków w Zakopanem, gdzie trwa zgrupowanie przed turniejem kwalifikacyjnym do IO. Czterech z obecnych tam siatkarzy poleciało na turniej do Chicago - Kwolo, Zwierzak, Maciek Muzaj i Karol Kłos. I wcale nie było im z tego powodu jakoś bardzo przykro, bo wszyscy wymienieni już w środę do Zakopanego wracają. Bardziej przykro było kilku zawodnikom, którzy do Chicago nie polecieli. Jeden z nich - nazwiska nie powiem, choćby mnie podpalali żywym ogniem - poza kamerą powiedział mi wprost, że ma trochę żalu do Vitala o takie traktowanie finału i Ligi Narodów, bo on chciałby grać w każdym meczu reprezentacji, bo to jest dla niego spełnienie i szczyt jego marzeń.
Ja to doskonale rozumiem, ale po tym zdaniu, i po tym co przeżyliśmy w Chicago nie trudno dojść do wniosku, że jeśli wszyscy będą mieli takie podejście do reprezentowania barw narodowych, a większość i to zdecydowana właśnie takie ma, to powinniśmy zajechać naprawdę daleko. Reasumując. Na drugą część sezonu możemy patrzeć z optymizmem. Gratulacje za występ w Chicago i do przodu, do przodu...
A teraz jedziemy poskakać do Wisły i zainaugurować letnią Grand Prix w skokach narciarskich. Powinno być wesoło. I fajnie.
Pozdrowienia dla wszystkich.
Marek Magiera
コメント