2012-06-25
Dzisiaj będzie trochę chaotycznie, i dłużej niż zwykle, bo o siatkarkach, atmosferze w Strefie Kibica na którą chcę spojrzeć przez pryzmat mundialu 2014 oraz o EURO oraz naszych piłkarzach i ich podziękowaniach dla kibiców. Jeśli znajdziecie pięć minut czasu, to zapraszam.
Zacznę od siatkarek, krótko. Brak awansu do F6 WGP zaskoczeniem nie jest, bo totalnie zawaliliśmy pierwszy turniej w Łodzi. Bardziej od braku awansu martwi mnie brak stabilizacji w składzie drużyny. Podczas dużych imprez notoryczne rotowanie składem z reguły odbija się czkawką, a nam się odbija już prawie trzy lata. Ostatni zespół w którym wszystko było poukładane jak trzeba, to był zespół Jerzego Matlaka podczas ME w 2009 roku. Na koniec rzecz, która mnie mocno poirytowała, mianowicie zachowanie zawodniczek podczas odegrania Mazurka Dąbrowskiego przed pierwszym meczem turnieju w Tajpei z Tajwanem. Pytam się, i co z tego, że organizatorzy odegrali pełną wersję naszego hymnu? To naprawdę powód do robienia sobie śmiechów?
EURO 2012 powoli dobiega końca. Przed nami jeszcze trzy spotkania. Szkoda, że tylko jedno z nich rozegrane zostanie w Polsce. Szkoda też, że tak szybko z imprezy odpadli biało-czerwoni, bo coś, co przeżyłem w warszawskiej Strefie Kibica podczas ich występów zapamiętam na zawsze. I wcale nie chodzi mi o ich grę, bo ta była – przepraszam za szczerość – po prostu słaba, ale o klimat i atmosferę jaka panowała na Placu Defilad. Podczas meczu z Czechami w Strefie i jej najbliższych okolicach zgromadziło się 165 tysięcy kibiców.
W gronie osiedlowych znajomych i kolegów mam głównie fanów piłki nożnej. Jednego z nich namówiłem kiedyś na wyjazd na mecz kadry naszych siatkarzy.
– Wiesz co, fajnie, ale…
To były jego pierwsze słowa zaraz po meczu. Czegoś wyraźnie mu brakowało. Przypominam to zdarzenie celowo, bo ten sam znajomy był w Strefie Kibica w Warszawie na wspomnianym meczu z Czechami. Wcześniej miał szczęście z wysokości trybun oglądać mecze Polski z Grecją i Rosją.
– Ale czad, co…
No, faktycznie czad. Było nieziemsko, to prawda. Chóralne śpiewy musiały zrobić wrażenie na wszystkich. Szczególnie odśpiewany a’capella hymn, później gremialne „Polska biało-czerwoni”, wreszcie kultowy przebój grupy Lady Pank „Zawsze tam gdzie ty”. O walczyku „Tańczymy labada” w wykonaniu 100 tysięcy kibiców nie wspominam, bo nie chcę, aby odwiedzili mnie ludzie, którzy w tym samym czasie korzystali z warszawskiego metra, a którym tynk sypał się na głowy (taniec został wykonany bowiem dokładnie nad stacją Metro Centrum).
Rozmawiając ze wspomnianym znajomym nie chciałem brnąć dalej, bo prawda jest taka, że ten klimat ze Strefy, chcąc nie chcąc, przypominał to wszystko, co dzieje się podczas siatkarskich imprez w których udział biorą całe rodziny. I tak też było w warszawskiej Strefie Kibica. Widoku dywanu ułożonego z szalików rozpostartych nad głowami kibiców nie zapomnę do końca życia. Nie znajduję też słowa, które oddałoby choćby w połowie to, co czułem, kiedy stojąc na scenie, patrzyłem na biało-czerwony dywan przeplatany widokiem rodziców podnoszących do góry małe dzieci, których sylwetki wyłaniały się z nad morza naszych narodowych barw…
Chciałbym coś podobnego przeżyć jeszcze raz. Wiecie kiedy? Podczas Mistrzostw Świata siatkarzy w 2014 roku. Naprawdę wierzę, że to możliwe. Wierzę, że Polska i Polacy będą podczas tej imprezy wyglądali tak, jak podczas EURO. Marzyć można, zawsze, w każdym wieku. Stadion Narodowy w Warszawie. Oczywiście zadaszony. Widzicie to? Ja to widzę!
Ciekaw jestem Waszych opinii, dlatego kto ma ochotę niech napisze, co sądzi na ten temat na naszym FB profilu. Napiszcie też, czy widzielibyście Strefy Kibica podczas mundialu siatkarzy i ewentualnie, co widzielibyście dla siebie jako dodatkowe atrakcje w takiej strefie.
Teraz jeszcze o piłkarzach i drużynie trenera Smudy – subiektywnie.
Wynikiem sportowym rozczarowany nie jestem, bo myślałem, że – jeżeli chodzi o punkty – to wypadniemy jeszcze gorzej. Z drugiej strony, sytuacja tak szczęśliwie się ułożyła, że grzechem było jej nie wykorzystać. I my ten grzech popełniliśmy. Rozmawiałem na ten temat z wieloma byłymi, znakomitymi wcześniej piłkarzami, każdy z nich miał swoje zdanie na temat takiego stanu rzeczy. Nie chcę jednak przytaczać tych opinii, bo tak na dobrą sprawę one nie wniosą nic nowego do dyskusji o polskiej piłce. Całość można skwitować jednym zdaniem – jesteśmy tu, gdzie jesteśmy, a EURO tylko potwierdziło nasze miejsce. Mówiąc wprost – jesteśmy słabi, i tyle.
Krótko chciałem napisać o wizycie piłkarzy w Strefie i ich podziękowaniach dla kibiców za wsparcie i doping. Szczerze przyznam, że mam ambiwalentny stosunek do tego typu akcji, bo z jednej strony to fajnie, że zawodnicy nie schowali głowy w piasek, tylko stanęli naprzeciw kibiców, z drugiej jednak – jak to u nas niestety bywa, głównie dzięki dość młodym, albo nawet bardzo młodym kibickom – w pięć minut, z „pogrzebu” zrobiło się „wesele”. Nie wiem jak to jest i z czego to wynika, ale my – jak mało kto – potrafimy z porażki zrobić święto.
Na koniec pytanie, które i tak pewnie pozostanie bez odpowiedzi, dlaczego w Strefie Kibica nie było trenera Smudy? Przecież, jak drużyna, to drużyna...
Marek Magiera
Comments