top of page
Zdjęcie autoraMarek Magiera

Bez odpowiedzi

2012-12-17


Za nami bardzo ciekawy siatkarski tydzień. Męskie zespoły w komplecie awansowały do fazy play off Ligi Mistrzów. Z przytupem w fazie pucharowej zameldowały się też mistrzynie kraju, siatkarki Atomu Trefla Sopot. W Częstochowie podczas charytatywnego meczu Skry Bełchatów z zespołem o roboczej nazwie „Reprezentanci Polski” przede wszystkim grano dla głodujących dzieci w Czadzie, ale przy okazji też testowano nowy system punktowania.

Kilka tygodni temu napisałem, że swoją opinię na temat „nowej formuły” wyrażę dopiero wtedy, kiedy zobaczę na własne oczy jak to wszystko wygląda w praktyce. I swojego zdania nie zmieniam. Po prostu muszę to zobaczyć w jakimś normalnym meczu o stawkę, kiedy naprzeciw siebie staną dwie w miarę wyrównane drużyny, które zagrają o „coś”, co zmotywuje je do absolutnego wysiłku. W meczu, w którym nie będzie żartów, nie będzie dobrej zabawy, tylko będzie najprawdziwsza gra. Gdybym z kolei miał się opierać tylko i wyłącznie na tym, co zobaczyłem wczoraj, to moje zdanie byłoby zbieżne z reakcją widzów zasiadających na trybunach częstochowskiej hali. Kiedy po sześciu rozegranych setach zapytałem, komu odpowiada „nowa formuła” i poprosiłem o oklaski – na trybunach zapanowała głucha cisza. Kiedy zapytałem, czy „stary” system jest lepszy – rozległa się burza braw, może nawet większa niż wtedy, kiedy na boisku pojawili się Zygmunt Chajzer z Jerzym Janowiczem.

Każda zmiana, tak naprawdę potrzebuje czasu i trzeba się do niej przekonać. Przed tygodniem napisałem, że dotychczasowe innowacje raczej się przyjęły, niewykluczone, że i w tym przypadku mogłoby tak być. Chciałbym jednak zwrócić uwagę na trochę inny aspekt całej sprawy, który dotyczy siatkówki jako całości. Moim skromnym zdaniem ciągłe majstrowanie przy przepisach gry, różnego rodzaju zmiany, nawet te najmniejsze i wydawałoby się, że niezauważalne, nie wpływają dobrze na dyscyplinę. Ktoś, kto interesuje się siatkówką na co dzień poradzi sobie z czytaniem gry i zasady zrozumie w jednej sekundzie, ale ktoś, kto włącza telewizor – na przykład – raz na cztery lata przy okazji Igrzysk Olimpijskich już niekoniecznie…

Po pierwszej części rywalizacji naszych klubów w europejskich pucharach ze szczególnym uwzględnieniem Ligi Mistrzów mieliśmy powody, aby trochę ponarzekać. Dzisiaj w przypadku panów takich powodów nie ma, bo i Skra, i ZAKSA, i Resovia awansowały do kolejnej fazy. Szkoda, że w przypadku pań ta sztuka udała się tylko dziewczynom z Sopotu. Przyznam szczerze, że przed ostatnią serią grupowych spotkań byłem przekonany, że jedna z naszych drużyn na pewno zagra w fazie pucharowej i że tym zespołem będzie Bank BPS z Muszyny. I szkoda, że wicemistrzynie Polski nie wykorzystały swojej wielkiej szansy, bo Dynamo z którym się mierzyły nie było w najwyższej formie i spokojnie było do ogrania. Wracając jeszcze do Sopotu. Jadąc na mecz z Warszawy spodziewać się mogłem dosłownie wszystkiego, ale chyba nie tego, że cały mecz potrwa dokładnie 75 minut i zakończy się zwycięstwem Atomu Trefla 3:0. W tym miejscu jednak pozwolę sobie nie zgodzić się z zasłyszaną jeszcze w hali opinią, że Villa Cortese tak naprawdę przegrało z Rachel Rourke. Owszem, Australijka zagrała genialne spotkanie, to prawda, ale mecz wygrał cały zespół. I jeśli w takiej dyspozycji będzie w starciach z VakifBankiem Stambuł, to… kto wie.

Życzenia na święta za tydzień…

Marek Magiera

Comments


bottom of page