2015-01-26
W ubiegłym tygodniu Skra pojechała do Antwerpii na mecz w Lidze Mistrzów. Wypełniona po brzegi hala, fajna atmosfera przez całe spotkanie, całkiem niezła postawa gospodarzy i bardzo dobra gra bełchatowian. Wygrana mistrzów Polski 3:1. I tylko sędziowie beznadziejni, ale to nie oni będą bohaterami „Krótkiej Piłki”.
Do Belgii jako takiej, a może raczej do belgijskich środowisk siatkarskich mam ogromny sentyment. Być może dlatego, że 20 lat temu, po raz pierwszy w życiu, pojechałem na poważny zagraniczny mecz właśnie do Belgii. AZS Częstochowa w Pucharze Europy grał z Noliko Maaseik. Wróciłem stamtąd zachwycony. Uśmiechnięci i zadowoleni z życia ludzie, hala taka jakoś bardziej kolorowa niż „Polonia” w Częstochowie, lejący się bez końca „Diabełek” (takie piwo sprzedawane w buteleczkach 0.25 l o mocy 9 vol.), chóralne śpiewy i tańce na widowni przez cały mecz. Komplet na trybunach, trybunach których jeszcze na dwie godziny przed rozpoczęciem meczu… nie było widać. Jak to możliwe? Ano tak, że były one zwyczajne zabudowane w ścianach i po naciśnięciu specjalnego guzika „wyjeżdżały” i zapełniały przestrzeń wokół boiska. Tutaj ciekawostka. Za obsługę guzika odpowiadał miejscowy „pan Józek”, który na każde pytanie z uśmiechem na twarzy odpowiadał „nie”, „nie ma”, „nie wiem”, „nie da się”. „Pan Józek” – tak na oko grubo po 60-tce – sprawnie posługiwał się czterema językami, mówił po angielsku, niemiecku, francusku i „po swojemu”, czyli po flamandzku. Jedyne co mi się tam wtedy nie spodobało, to wynik meczu.
Mecz Skry w Antwerpii komentowałem w Polsacie Sport wspólnie z Wojciechem Drzyzgą. Tak jakoś weszliśmy w historyczne klimaty, ja zacząłem przypominać swoje wszystkie belgijskie wizyty, rywalizację z klubami z Maaseik i Zellik w latach 90-tych, Wojtek jednym tchem wymienił chyba z dziesięciu polskich siatkarzy, którzy grali w belgijskich klubach, po czym dostał jeszcze z dziesięć sms-ów z nazwiskami kolejnych zawodników, którzy tam wyjechali.
Patrzcie jak to się wszystko szybko zmienia. Kiedyś polski siatkarz marzył o tym, aby wyjechać do zagranicznego klubu i zarobić trochę „normalnych” pieniędzy. Na przykład w Belgii. Idę o zakład, że dzisiaj każdy młody zawodnik uprawiający siatkówkę w belgijskim klubie marzy o tym, żeby trafić do naszej PlusLigi.
Jedno co się nie zmieniło na przestrzeni tych ostatnich dwudziestu lat to frekwencja na meczach. Pięciotysięczne trybuny hali w Antwerpii wypełniły się kibicami do ostatniego miejsca. Tak samo jak 20 lat temu w Maaseik. Różnica jest jednak taka, że teraz widownię w Antwerpii w 50 procentach wypełnili Polacy, wtedy w Maaseik byli praktycznie sami Belgowie.
Marek Magiera
Comments