top of page
  • Zdjęcie autoraMarek Magiera

List

2014-10-06


W niedzielę przyszedłem do pracy skomentować mecz KSZO Ostrowiec z Atomem Treflem Sopot i na dzień dobry od kolegów z redakcji dostałem do przeczytania „List do Zdzisława Ambroziaka”, który napisał Jerzy Góra, a który opublikowała katowicka Wyborcza. Kto tam będzie chciał, to sobie znajdzie. Wszyscy pytali, co o tym sądzę. Odpowiadam: nic nie sądzę, bo już kiedyś pisałem, że żyjemy w takim kraju, gdzie każdy może sobie mówić co chce i myśleć jak chce. Na szczęście…


Z drugiej strony, znacie moje zdanie, ale naprawdę nie wiem jak mam się odnieść do niektórych wątków tego „Listu…”, bo – nie wszyscy chyba ten list zrozumieli, że tu nie chodzi konkretnie o mnie, tylko raczej o funkcję, czy rolę którą pełnię w hali trzymając mikrofon w ręce, a którą wykonują też inni, bo przecież uwaga:

- w 2000 roku, ani rok później, że się tak wyrażę, nie było mnie „przy mikrofonie” na Lidze Światowej;

- nie byłem w „Spodku” na żadnym meczu Finów;

- nikomu na nikogo nie kazałem buczeć;

- nikogo do buczenia i gwizdania nie namawiałem w ciągu ostatnich 13 lat;

- nie byłem też na ani jednym meczu w Krakowie podczas mistrzostw świata;

- z tego co pamiętam, to jedyny hymn na którym pojawiły się gwizdy publiczności, odegrany został w Łodzi przy okazji meczu Polska – Rosja i z tego co pamiętam, to te gwizdy bardzo szybko zostały zagłuszone przez brawa zdecydowanej większości.

I tyle, bo cała reszta, to dokładnie to samo, co pojawia się przynajmniej raz do roku, ale o tym już w „Krótkiej Piłce” kilka razy pisałem i nie zamierzam się powtarzać.

Dobra, wystarczy, bo mógłbym tak analizować każde zdanie, a chyba nie o to chodzi. Tak się składa, że autora „Listu…” miałem okazję całkiem niedawno poznać w siedzibie… PZPN-u. Tutaj postawię kropkę, choć mógłbym, podobnie jak i On, nie oszczędzić sobie frajdy i napisać kilku zdań okraszonych uszczypliwościami, które wielu ludziom, w tym jego „kolegom” obecnym na tym spotkaniu, bardzo przypadłyby do gustu. Ale tego nie zrobię. Napiszę tylko, że spotkanie dotyczyło pracy spikerów. Dodam jeszcze, że autor tekstu też bywa spikerem, głównie na meczach piłkarskich (nie wiem, ale może chciałby też być na siatkarskich, albo przynajmniej przeprowadzać jakieś szkolenia?), parę razy byłem i słyszałem, a zapamiętałem głównie z „występu” kończącego nieodbyty mecz Polska – Anglia na Narodowym, tego co to się nie odbył przez padający deszcz i niezamknięty dach.

Z tego „Listu…” tak naprawdę, to zaciekawiła mnie jedynie ta ankieta, rzekomo przeprowadzona – tak wynika z tekstu – w 2001 roku.

Zacytuję:

„Rok później na meczu Ligi Światowej kilkunastu ankieterów w trakcie trzeciego seta zadaje setce ankietowanych dwa proste pytania: a) powiedz, jaki jest wynik i który to set; b) wymień choć trzech siatkarzy z szóstki, która właśnie przebywa na parkiecie. Wyniki ankiety miażdżyły. Na sto osób na obydwa pytania poprawnie odpowiedziało DWÓCH ankietowanych! (…)”

O tym do tej pory nie słyszałem i przyznam, że to ciekawe, ale ja w to zwyczajnie nie wierzę i chciałbym wyniki tej ankiety zobaczyć. Wiem za to o innej ankiecie, którą przeprowadziły kiedyś studentki jednej z łódzkich uczelni, bo im to było potrzebne do pracy magisterskiej (nie była to jednak jakaś reprezentatywna grupa ankietowanych, w sumie kilkadziesiąt osób), które po meczu pytały o konkretny wynik. Chodziło bodajże o mecz Polska – Hiszpania (2003, albo 2004 rok – wtedy już byłem, ale nie pamiętam dokładnie, a nie chce mi się tego sprawdzać). I wyniki tej ankiety były takie, że wszyscy wiedzieli, że Polska mecz wygrała, ale nie wszyscy potrafili powiedzieć w jakim stosunku setów.

Tym tekstem definitywnie kończę pisanie w „Krótkiej Piłce” na powyższy temat, bo musiałbym cały czas pisać praktycznie to samo. Jerzy Góra ma prawo wyrażać swoje opinie jak każdy inny, on może się nie zgadzać ze mną, ja mogę się nie zgadzać z nim. Taki jest ten świat.

Nie wiem, czy Jerzy Góra przeczyta ten tekst, jeśli tak, to chciałbym jedynie, żeby wiedział, że w 2003 roku w Łodzi, w hotelu „Centrum”, w środku nocy, miałem okazję ze Zdzisławem Ambroziakiem szczerze i od serca porozmawiać, tak jak rozmawiają faceci, przy kieliszku wódki. Był przy tej rozmowie też Grzegorz Kułaga. Wszystko działo się na imprezie podczas której swoje urodziny obchodził Edward Skorek. Mimo, iż pan Ambroziak był wobec nas krytyczny, zawsze (z Grześkiem) szanowaliśmy Jego zdanie i Jego jako człowieka. Bo nic nie robił dla poklasku, taniej sławy, po prostu zawsze mówił i pisał co myśli. I to co mi wtedy powiedział też było szczere, ale co to takiego było – pozostanie moją słodką tajemnicą. Bo tak sobie wtedy obiecaliśmy.


Marek Magiera

bottom of page